limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w kategorii

Łańcuch

Dystans całkowity:743.00 km (w terenie 71.00 km; 9.56%)
Czas w ruchu:38:09
Średnia prędkość:19.48 km/h
Maksymalna prędkość:38.10 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:39.11 km i 2h 00m
Więcej statystyk

DPD

  • DST 40.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 21.82km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 sierpnia 2016 | dodano: 09.08.2016

Dziś jakby cieplej niż wczoraj. Warunki podobne czyli nierejestrowalny podmuch, słonecznie, szczątkowe chmurki. Udaje się ruszyć nieco wcześniej. Himalaia:Tebe. Mimo tego kręcę początek raczej bez oszczędzania się. Punkt kontrolny na Zielonej osiągam w górnych granicach bezpiecznego czasu przelotu. Na Robotniczej jakaś księżniczka wyprzedza mnie tuż przed skrzyżowaniem (SK 323FT) mimo iż widać już skręcający w naszą stronę samochód. Czasami się zastanawiam czego na kursach uczą bo niektóre zachowania kierowców każą wyciągać wniosek, że tego jak skutecznie zabić siebie i wszystkich w zasięgu wzroku. Chyba, że akurat te egzemplarze kierowców, mimo nauki, nie uczą się niczego. Potem już spokojnie. Od świateł na Mortimerze odpuszczam nieco z tempa bo i tak już zajadę na miejsce z lekkim zapasem czasu. Ostatecznie ląduję z 2 minutami rezerwy. Całkiem przyjemny dojazd do pracy.

Ruszając z pracy miałem jeszcze całkiem ładny dzień choć chmurek było zauważalnie więcej. Również wiatr podkręcił tempo i wiał z z kierunku mniej więcej zachodniego. Trochę zmęczyły mnie monotonią powroty na kierunku Będzina i Dąbrowy Górniczej więc dziś postanowiłem wygiąć powrót przez Czeladź i Wojkowice. Na początek kręcę w stronę Mecu i przerzucam się na ścieżkę na obrzeżu parku na Środuli. Potem kieruję się przez 3 rondka na Pogoń i stamtąd do Czeladzi. Tu też widzę, że chmury gęstnieją i zrobiło się nieco mroczniej. Słońca nie widać już wcale. Kręcę z uczuciem do Wojkowic i stamtąd standardową prostą do domu. Przy skrzyżowaniu mojej ulicy z "913" stwierdzam, że niewiele mi brakuje do 40km więc robię jeszcze małe zagięcie w okolicach kościoła. Tu kierowcy znów pokazują co potrafią. Mimo sygnalizowania skrętu w lewo i zjeżdżania do osi jezdni jednak jeden wyprzedza. Drugi też chciał ale ostatecznie zrezygnował. Skrótem wracam na ul. Szkolną i potem już prosto do domu nieznacznie przebijając 40km.

Od razu też zabieram się za serwis w postaci wymiany kasety, łańcucha i tarczy hamulcowej na przednim kole. Miałem to jutro zrobić ale stwierdziłem, że lepiej wcześniej i ze dwa dni pojeździć z nowymi podzespołami żeby popracowały i ewentualnie ujawniły jakieś grubsze problemy przed większą trasą. Wymiana poszła sprawnie choć z przerwą. Zabrałem się za zabawę na dworze ale zgonił mnie rzęsisty deszczyk. Dokończyłem w domu i akurat jak wszystko było poskładane to opad ustał. W sumie wiele go nie było. Dzięki temu nie było problemu z testowaniem napędu i hamulca w terenie. Wszystko pracuje jak trzeba choć jak to nowe musi się dotrzeć. Kółeczka na przerzutce są już nieco wyjechane i muszą ułożyć się do łańcucha na nowo. Również tarcza lekko trze ale kilka ostrzejszych hamowań i powinno być dobrze.


Kategoria Praca, Kaseta, Łańcuch, Serwis, Tarcza

DPDSD

  • DST 54.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 21.32km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 sierpnia 2015 | dodano: 11.08.2015

+20. Na starcie słońce na pełnej mocy rażenia. Przyjemne warunki do jazdy. Start 6:18. Kręcę tak średnio intensywnie ale i tak odcinkami prędkość jest rewelacyjna. Na "dworcu" w D. G. jestem już po pociągach. Po IC ani śladu a KŚ właśnie zaparkował. Po drodze foto hotelu. Na rondzie w Zagórzu już prawie wszystko gotowe. Jest malowanie i oznakowanie. Chyba będzie się tam dobrze jeździć. Strzelam foto ku pamięci. Jeszcze ekipy kręcą się po okolicy ale wygląda to na porządkowanie ostatnich elementów. Do pracy docieram równo o czasie. Przejazd spokojny i bardzo przyjemny.







Po pracy tradycyjne już, przyjemne ciepełko. Dziś bardzo żwawo wracam do domu najkrótszą drogą przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Chwilę po wbiciu na ścieżkę w stronę Będzina z przeciwka nadjeżdża Robredo. Hample, nawrotka, witamy się i chwilka dłuższa schodzi na pogaduchach. Przedstawiam mu pomysł Pawła, który dziś mi zarzucił i spotykam się z pełnym entuzjazmem. Wymieniwszy jeszcze kilka nowinek żegnam się szybko z Robertem bo dziś mam plan trochę od czasu uzależniony. Przez Zamkowe, Grodziec i Wojkowice cisnę do domu. Tu parkuję Rzeźnika i przerzucam się na zbiorkom, którym docieram do serwisu w Będzinie. Odbieram Srebrną Strzałę po przeszczepie wolnobiegu i łańcucha. Niestety manetek do mojego, nieco już wiekowego, rowerka nie mieli pod ręką i mają przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu więc dalej męczę się ze starymi gripami. Od razu oczywiście test nowego napędu. Na początek kręcę na 12% na Syberkę. Nim tam jednak docieram GPS zalicza faila. Potem jeszcze jednego na Syberce. Zdejmuję go z kierownicy i zawieszam na pasku plecaka. Tam ma trochę amortyzacji od wstrząsów i okazuje się, że tyle wystarcza by się już do końca jazdy nie wyłączył. Z Syberki transportuję się kładką pod M1 w Czeladzi, objeżdżam je kierując się równoległą do "94" ulicą w stronę Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic. Drugi raz dziś już przebijam się przez pobojowisko przy Orlenie w Wojkowicach ale tym razem nie wbijam w teren tylko podjeżdżam pod kościół i skręcam do Strzyżowic. Zrobiwszy kilka podjazdów docieram w końcu do domu. Tu jeszcze smarowanie amorów i na koniec serwis własnej, pochlastanej łapy. Zmiana opatrunku pozwoliła ocenić jak to wygląda po kilku dniach. No cóż, oderwanie gazy otworzyło ranę ale już jucha nie bucha jak z gejzera. Jeszcze kilka dni i będę mógł chyba zdjąć bandaż na dobre. Ale blizna będzie konkretna. Kolejna do kompletu :-p Kilometry z dziś idą na konto Rzeźnika.


Kategoria Praca, GPS-, Łańcuch, Serwis, Wolnobieg

DPDSO

  • DST 45.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 02:17
  • VAVG 19.71km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 maja 2015 | dodano: 04.05.2015

+9. Przez chwilę było widać wschodzące słońce ale na starcie już tylko dywan chmur. Wiaterek nierejestrowalny. Ze względu na temperaturę odważam się na krótkie spodenki, bandankę i lekkie rękawiczki. Na początku trochę po palcach zimno. Kręcę niezbyt ambitnie bo jest zapas czasu a do tego Srebrną Strzałą więc i też na wertepkach się oszczędzam. Na Zielonej dziś podługoweekendowe dmuchanie dla tych, co jadą od Preczowa. Standardowo foto hotelu. Spod DorJana do centrum Zagórza jadę ścieżką zmagając się z jej nieciągłościami. Na kilometr przed metą pojawia się opad mżawkopodobny.

Powrót w bardzo przyjemnych warunkach. Założyłem kurtkę na starcie ale wytrzymałem w niej tylko do Środuli. Potem wylądowała w plecaku. Dalej przez Stary Będzin i Łagiszę kręcę w stronę świateł na "86" do Gródkowa. Tym razem obyło się bez świrów za kierownicą i dojazd spokojny. W domu zabieram kilka gadżetów i jadę zbiorkomem do serwisu po odbiór kółeczka do Rzeźnika i po Błękitnego Rumaka. Rumak ma wymieniony suport, łańcuch, kasetę i przednią przerzutkę ale niestety brakło czasu na hamulce. W związku z tym Błękitny zostaje jeszcze w serwisie a ja ze zrobionym kółeczkiem - wstawione 2 szprychy - znów zbiorkomem wracam do domu. Tu uzbrajam koło i ruszam w małą, terenową w większej części, rundkę testową. Na początek na górkę paralotniarską. Stamtąd kilka foto i jadę wertepkami w stronę cmentarza w Strzyżowicach. Przeskakuję na drugą stronę "913" i wertepkami zjeżdżam na kawałek asfaltu w Strzyżowicach by zaraz go porzucić na rzecz kolejnego odcinka terenowego. Tym razem zmierzam do Wojkowic i dalej terenem w stronę Gródkowa gdzie znów na przemian asfalt i teren. Ostatecznie wybywam w mojej wiosce naprzeciw nowobudowanego obiektu o charakterze prawdopodobnie handlowym i kręcę w stronę wsiowego Lewiatana by tam zrobić już zwrot do bazy. Zataczam jeszcze kilka kółeczek po placu by dorzeźbić do 45 km. Aż chce się powiedzieć: w końcu lato :-)


Kategoria Praca, Kaseta, Łańcuch, Serwis, Suport, Szprycha, PrzerzutkaP

DPDSDZ

  • DST 54.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 21.89km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 września 2014 | dodano: 08.09.2014

+11. Mgły. Poza tym coraz później wschodzi słońce. Dziś start niemal w oknie startowym - 6:16. Po wczorajszym struciu dziś przewidywałem bardzo kiepskie kręcenie. W rzeczywistości było lepiej niż się spodziewałem i udało się nawet nadrobić ze 2-3 minutki. Przejazd spokojny i na miejscu równo o czasie. Może byłbym nawet nieco wcześniej ale przed startem musiałem przesmarować łańcuch i amorka co ukradło kilka cennych minut. Budowa hotelu w D. G. idzie do przodu. Zniknęło całkiem sporo ziemi.

Po pracy bez zaginania przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, lasek grodziecki, Gródków do domu. Tu odstawiam Błękitnego Rumaka i przerzucam się na zbiorkom do Będzina. Odbieram z serwisu Srebrną Strzałę po wymianie wolnobiegu i łańcucha oraz pedałów. Dodatkowo smarowanie piasty w przednim kole plus wymiana linki od tylnej przerzutki i pancerza przy tylnej przerzutce bo coś sypało się przerzucanie biegów na zadku. Teraz różnica od razu widoczna na plus. Żeby wszystko było ok to napęd trzeba było przechrzcić. W tym celu kulam się na 12% na Syberkę i dalej kładką pod M1 i "94" od M1 do Czeladzi. Dalej do Wojkowic i przez Strzyżowice do domu. Zabieram pustą sakwę i jeszcze kółeczko do wsiowego Lewiatana. Sporo osób dziś narzekało, że gorąco, że parno itp. a mnie warunki wyjątkowo pasowały. Może trochę też dlatego, że mam wrażenie jakby mnie brało jakieś przeziębienie.


Kategoria Praca, LinkaP, Łańcuch, Pedały, Serwis, Wolnobieg

Wolin - Kukinia

  • DST 123.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:41
  • VAVG 18.40km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 czerwca 2014 | dodano: 11.06.2014

Dziś miałem piątek trzynastego. Ruszamy prawie planowo. Przez chwilę był moment grozy bo na niebie dywan chmur i nawet spadło kilka kropel. Na szczęście skończyło tylko na chwili strachu. Potem pogoda była coraz lepsza. Na wyjeździe z Wolina wstępujemy do muzeum i potem ruszamy w drogę do Kamienia Pomorskiego. Na 7 km przed miastem zrywam łańcuch. Rozleciała się spinka przy zrzucaniu z blatu. Wygrzebuję drugą i spinam łańcuch. Przy ruszaniu jednak coś jest nie tak. W pośpiechu źle go przełożyłem na wózku tylnej przerzutki i muszę go rozpiąć i poprawić. Trochę się z tym szarpię nim doprowadzam wszystko do porządku. Gonię do chłopaków, którzy już czekają w mieście, ale po drodze jeszcze spowalnia mnie szlaban na przejeździe kolejowym. Dzień zapowiada się na oporny. Spotykamy się przy katedrze i chwilę dychnąwszy ruszamy dalej w stronę latarni w Niechorzu. Po drodze podjeżdżamy pod ruinę kościoła w Trzęsaczu. Ostatnia ściana dalej stoi. Robimy sobie kilka foto. Kolejne foto przy latarni i jedziemy szukać miejsca pobierania paszy. Zasiadamy do smażonej rybki i wciągamy ją szybciutko. Odnajdujemy ścieżkę rowerową do Kołobrzegu by przy jej użyciu osiągnąć cel. Początek ma bardzo dobry. Potem jednak wiedzie drogą z granitowej kostki. Jazda to mordęga. Kiedy po drodze mijamy zjazd na szutrówkę bez większych oporów skręcamy w niego ale gps pokazuje, że zaczynamy się wracać. Napotkani po drodze rowerzyści naprowadzają nas ponownie na ową granitową drogę krzyżową, która trochę dalej zmienia się a to w leśny dukt, a to w betonowe płyty by w końcu przejść w kostkę i asfalt. Po drodze na postoju wypada mi z plecaka butelka coli. Jakiś taki niezatrybiony odkręcam korek i oblewam się wzburzonym napojem. Kolejny gwoździk, który sprawia, że dzień kwalifikuję do opornych. W Kołobrzegu chwilę się motamy nim udaje się nam podjechać pod latarnię. Niestety zamknięta już. Spóźniliśmy się około 40 min. Szukamy noclegu i znajdujemy w agroturystyce w Kukini. Wbijam namiar w gps-a i ruszamy najkrótszą droga. Po drodze małe zakupy i w końcu jedziemy na nocleg. Okazuje się jednak, że tam gdzie prowadzi nawigacja nic nic nie ma. Dzwonimy i pytamy. Okazuje się, że w bazie adresowej mojej mapy jest błąd dla tego adresu i do celu mamy jeszcze 2 km. Krzysiek odpala nawigowanie ze smartphone-a i trafiamy bez problemu pod drzwi. Na dziś to już koniec z niespodziankami. Nocleg w Kukinii okazuje się bardzo trafionym wyborem - na uboczu, wygodny. Od razu zabieramy się za kolację. Na chwilę rozciągam się by rozprostować kości i budzę się 5 godzin później. Wpis dodaję już rano.


Link do pełnej galerii


Zaczynamy dzień od muzeum w Wolinie.


Potem trochę jazdy.


Zerwany na spince łańcuch u mnie.


Kamień Pomorski. Awaria i potem jeszcze stanie na przejeździe kolejowym zepsuły mi czasowo humor co zniechęcało do focenia. Również mało czyste łapy się do tego przyczyniły.


Trzęsacz.


Latarnia w Niechorzu.


Ładnych kilka kilometrów męczarni. Temu co wpadł na pomysł, by tędy pociągnąć ścieżkę rowerową życzę by nią za karę jeździł codziennie do końca życia. Człowiek na gładkie zjedzie to zaczyna się jąkać.


Latarnia w Kołobrzegu. Brakło nam niecałej godziny by zdążyć przybić tam pieczątkę. Ale, że srebra nie będzie bo na Hel się nie wybieramy, to nie płaczemy tylko jedziemy dalej.



Kategoria Kilkudniowe, Łańcuch, Serwis

DPSD

Poniedziałek, 26 maja 2014 | dodano: 26.05.2014

Po przebudzeniu +11. Na wyjeździe +14 i mgły z nikąd oraz lekki wiaterek. Jechało się bardzo przyjemnie i zadziwiająco dobrze. Gdyby nie światła i szlabany to czas przejazdu jeszcze dałoby się o 2 min. zmniejszyć. Ale i tak nie jest źle. Dziś Błękitnym bo chcę go do serwisu odstawić na przegląd i wielonarządową transplantację przed wyjazdem. Droga spokojna.

W trakcie pracy zwalniam się na dłuższą chwilę by odstawić Błękitnego Rumaka do serwisu na operację. Suport, kaseta, łańcuch, korba, klocki na przodzie, i 3 szprychy na tyle. Poza stukającym suportem (choć jak na złość dziś milczał jak zaklęty) reszta jeszcze w nienajgorszej kondycji i łańcuch z kasetą sobie zostawiłem na dorżnięcie w późniejszym czasie. Na planowanym wyjeździe chcę mieć jak najmniej niespodzianek ze strony rowerka. Wracam do pracy zbiorkomem i tymże wracam po pracy do serwisu. Tam już Rumak gotowy. Powrót do domu przez Łagiszę i Sarnów by na pagórkach przetestować jak wszystko chodzi. Jest bardzo pozytywnie :-)


Kategoria Praca, Kaseta, KlockiT, Korba, Łańcuch, Serwis, Suport, Szprycha

DPSONZD

Poniedziałek, 28 października 2013 | dodano: 28.10.2013

+10 na starcie. Jeszcze nie jasno ale spokojnie można jechać z wyłączoną czołówką. W sumie dziś mi posłużyło to przesunięcie czasu bo miałem okazję odespać weekendowe jeżdżenie :-)
Wyruszam z niezłym zapasem czasu więc kręcę raczej spokojnie. Na wjeździe do Będzina podwójny patrol policji i dmuchanie. Nie w moim kierunku zgarniają więc jadę bez zatrzymywania. Przed nerką w Będzinie wymieniamy pozdrowienia z szarżującym w stronę Łagiszy Mariem. Przy Biedronce na dole Syberki robię 2 szybkie foto spektaklu w wykonaniu słońca i chmur.
Noibasta już musiał wystartować bo jego konserwy nie widziałem.
Od izby wytrzeźwień do Mecu wlokę się za traktorem z przyczepą pełną gałęzi. Nie ma jak wyprzedzić bo mi zza pleców ciągle wyskakują osobówki. A jak nie wyskakują to jedzie coś z przeciwka.
W sumie jednak fajny dojazd do pracy. Zadziwiające jest to, że tu koniec października a ja śmigam jeszcze w krótkich gaciach :-) Byle tak do 31 grudnia. A potem się zobaczy :-]


Tak wyglądał spektakl poranny.


Nie było mowy żeby się nie zatrzymać. Ciekawe jak będzie na powrocie :-)


Poranek zacząłem objazdem na Srebrnej Strzale ale po pracy zbiorkomem docieram do serwisu i odbieram Błękitnego Rumaka, którym nakręciłem dziś ciut więcej km-ów więc dzień idzie na jego konto.
Przerzutkę, jak się okazuje, dało się łatwo naprawić. Trzeba było tylko wiedzieć gdzie coś wydłubać i gdzie coś wcisnąć. Z tą wiedzą to bym od razu to zrobił. Ale nie ma tego złego bo i tak miałem już w planach wymianę kasety i łańcucha a jak się okazało, również wymiana suportu była konieczna bo owo jęczenie ujawnione jeszcze na Roztoczu, a potem ponownie wywołane w trakcie powrotu z Chudowa, to był głos jego agonalny. Poprzedni suport skończył w o wiele lepszej kondycji.
Tak więc nie pozostało nic innego jak po serwisie objeździć nowe "taile" :-)
Na początek na Syberkę by zrobić mały test na podjazdach. Rzutem na taśmę udaje mi się popstrykać trochę foto zachodu słońca z pozycji kładki dla pieszych z osiedla do M1. Bajkowy widok. Jutro wrzucę panoramkę.
Potem objeżdżam M1 i jadę do Czeladzi. Obok szpitala kieruję się do Wojkowic. Przy kościele (tym bliżej Grodźca) skręcam na Strzyżowice i jadę aż do końca. Skręcam na Psary i zahaczając o wsiowego Lewiatana dobijam w końcu do domu.
Bardzo fajnie się jedzie jak napęd gładko się kręci a suport nie jęczy. Dobrym testem był start ze świateł w Czeladzi na podjazd do w stronę Biedronki. Na młynkach ładnie nabieram prędkości przeskakując prędkość 30km/h na dystansie jakichś 50m :-) Co prawda jakieś 200m dalej głód tlenowy daje o sobie znać ale i tak wjeżdżam z rozpędu za przystanek.
Gdyby nie ciemności, to bym może jeszcze trochę pokręcił bo fajnie ciepło i waterek zauważalnie zelżał. Jednak znowu się zdychają akumulatory w czołówce i odechciewa mi się jeżdżenia.


Panorama zachodu słońca. Widok z kładki z Syberki do M1.


Kategoria Praca, Serwis, Suport, Łańcuch, Kaseta, PrzerzutkaT

SOD

  • DST 50.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.58km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 czerwca 2013 | dodano: 27.06.2013

Do pracy i z pracy do serwisu zbiorkomem. Przed 17:00 odbieram rowerek. W sumie wymienione zostało ciut więcej niż planowałem. Oprócz korby, kasety, łańcucha i szprychy do wymiany zakwalifikowała się jeszcze jedna szprycha (strzeliła w trakcie centrowania), klocki hamulcowe na tyle (przednie pewnie niedługo pójdą w ślady tylnych) i suport. Ciutkę więcej mnie to wyszło niż myślałem i na wyjściu z serwisu mina tak średnio szczęśliwa. Jednak zrobiwszy rundkę testową ani trochę nie żałuję. Wszystko chodzi jak w zegarku, cichutko. Jedzie się leciutko. Miodzio. Można kolejną "czwóreczkę" ukręcić :-]
Rundkę powrotną zacząłem do wspinaczki na Syberkę i objazd M1 w Czeladzi. Z Czeladzi pojechałem do Wojkowic i bokami przedostałem się na skrzyżowanie po zachodniej stronie Brynicy (obok Netto). Tam skręcam na Michałkowice ale celem jest gruntowa droga do Piekar Śląskich zaczynająca się po prawej za mostem. Tamże wbijam i wyjeżdżam w Piekarach. Na rondzie odbijam w prawo i zakosami wydostaję się na drogę w stronę Kozłowej Góry gdzie też udaję się częściowo wykorzystując ścieżkę rowerową. Potem skręcam na tamę na zbiorniku i wałem objeżdżam park w Świerklańcu wyjeżdżając w końcu na drodze z Tarnowskich Gór do Siewierza ("78"). Jadę nią do Niezdary gdzie zjeżdżam obok straży pożarnej i częściowo asfaltami, częściowo polami dojeżdżam do Sączowa. Stamtąd do Twardowic, Góry Siewierskiej i zaginając przez Strzyżowice (by dobić do 50km) do domu.
W sumie niezła pogoda do jazdy. Po 18:00 nawet pojawiło się słoneczko choć nie zdołało jakoś znacznie podgrzać atmosfery. Ale zawsze to raźniej się jechało.
Najważniejsze, że nie było deszczu i silnego wiatru.
Po drodze kilku bikerów na szosach i mtb ale żeby jakieś tłumy to bym nie powiedział. Przy parku w Świerklańcu raczej pustawo. Jedynie trochę wędkarzy.


Kategoria Serwis, Kaseta, KlockiT, Korba, Łańcuch, Suport, Szprycha

SOD i początek wypasu wielbłądów w Będzinie

  • DST 19.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 18.39km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 kwietnia 2013 | dodano: 18.04.2013

Do i z pracy zbiorkomem z racji tego, że Błękitny Rumak w serwisie. Rano chłodnawo. Za to po południu środek lata. Krótkie gacie i koszulka z krótkim rękawem a i tak jest gorąco. To lubię :-)
Rowerku wymienili cały napęd. Jednak korba też była zjechana. Za to teraz wszystko kręci się jak trzeba. Poza tym jeszcze kilka drobiazgów: kółeczko w przerzutce, pancerz przy tylnej przerzutce, regulacje itp. Wdziewam kask, pakuję sakwę i w drogę. Zjeżdżam do nerki, przejściem podziemnym na drugą stronę Al. Kołłątaja, wyjeżdżam na górę a tu na wprost wielbłąd wpiernicza gałęzie z drzewa. Obok niego drugi. A obok wielbłądów cały cyrk. W sensie rozrywka. Objeżdżam toto i wałami Czarnej Przemszy jadę w stronę Zielonej. Ścieżka nierówna po zimie jak nieszczęście. Rezygnuję z singielka i objeżdżam między domkami. Z Zielonej przez Czarną Przemszę w stronę Preczowa i dalej do domu.
Wrzucam nieco na ruszt, przekładam kasetę na drugie koło (uprzednio wstawiwszy dwie, jak się okazało, wyrąbane szprychy). Jeszcze małe kółeczko do wsiowego Lewiatana i na dziś koniec. 20:00 i na dworze jeszcze całkiem ciepło. Wychodzi na to, że jak się coś nie posypie, to na Bieszczady będę miał rewelacyjną pogodę :-]


Kategoria Praca, Serwis, Kaseta, Korba, Łańcuch