Marzec, 2021
Dystans całkowity: | 889.00 km (w terenie 12.00 km; 1.35%) |
Czas w ruchu: | 46:02 |
Średnia prędkość: | 19.31 km/h |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 34.19 km i 1h 46m |
Więcej statystyk |
DNPD
-
DST
37.00km
-
Czas
02:12
-
VAVG
16.82km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zima jeszcze próbuje kąsać.
Zbieram się na koła o 5:58. Lekko wieje, sypie nieznacznie śniegiem, który nie topnieje. Temperatura w okolicach zera.
Trasa zwykła przez Będzin z opcją małobądzką. Spokojnie. Niespecjalnie spiesznie. Im bliżej celu, tym więcej białego na jezdni. Przez Sosnowiec, gdzie się da, jadę ścieżkami i chodnikami. Na mecie 2 min. zapasu.
Z powodu pizgania złem powrót niezbyt gięty.
Trasa przez Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów. Tempo niespecjalnie spieszne żeby się z podmuchami nie szarpać. Poza tym też lekko dyńka ćmi więc niespecjalnie miałem ochotę na objazdy czy szybkie pomykanie.
Bez sensacji po drodze. Rowerzystów po drodze w ogóle nie kojarzę. Na pojezierzu trochę piechoty. Generalnie pustawo.
Kategoria Praca
DNPDNZD
-
DST
39.00km
-
Czas
02:30
-
VAVG
15.60km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mokro. Jak można było się spodziewać po zapowiedziach ICM-u.
Startuję ciut wcześniej - 5:56, choć wypadało by nawet jeszcze wcześniej. Z nieba sypie śnieżek. Jezdnie pełne wody. Na poboczach mokry śnieg. Temperatura w okolicach zera.
Trasa przez Będzin z opcją małobądzką w tempie niespiesznym żeby się za bardzo nie uflejać wodą podrywaną przez koła. Nie do końca to wychodzi.
Na mecie równo o 7:00. Generalnie warunki nieprzyjemne.
Dziś pierwszy dzień jazdy z nową tarczą na przodzie Mamuta. Przy okazji odkrywam, że chyba będzie trzeba przy najbliższym serwisie przy sterach pogrzebać.
Na powrocie o tyle lepiej, że generalnie sucho. Za to pizga złem. I napadowo sypie.
Trasa bez większego gięcia. Od centrum Zagórza przez Mortimer do Redenu w zadymce. Od Łęknic, przez przejazd między Pogoriami i do Preczowa ładne słoneczko. Przez kawałek Preczowa znów zadymka. Reszta trasy już tylko pod wiatr.
Zrobiło się zdecydowanie zimniej. Powietrze miejscami na minusie.
W domu chwila na przepak i minimalny kurs do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Na powrocie zahaczam jeszcze o piekarnię.
Mimo spadku temperatury powrót znacznie przyjemniejszy.
Kategoria Praca, Serwis, Tarcza
DNPOD
-
DST
47.00km
-
Czas
02:18
-
VAVG
20.43km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zima bez gleby byłaby chyba nieważna. Szkoda tylko, że w tak żenujących warunkach, jak na takie zdarzenie.
Zbieram się w miarę sprawnie i toczenie zaczynam o 6:01. Warunki na jezdni dobre. Nie wieje. Temperatura w okolicach zera.
Wybieram nieco okrężną trasę dojazdową. Przez Sarnów i Preczów jadę na Pogorię 3. Stamtąd przejazdem na Pogorię 4 i zjeżdżam ze ścieżki w Łęknicach. Dalej w stronę ronda na zbiegu Granicznej i Alei Zagłębia Dąbrowskiego. Chwilę potem zaliczam ową żenującą glebę. Na skrzyżowaniu wchodzę w skręt w prawo z nieco dużą prędkością więc składam się mocniej w zakręcie. I tu mi się asfalt wymyka spod tylnego koła. Może na Mamucie bym to opanował. Na Błękitnym nie ma szans. Nie dość, że oponki węższe, to już i bieżnik nieco wyświechtany. Zero szans na obronę. Gdyby jezdnia była sucha pewnie nic by się nie stało. Kiedy wstawałem poczułem, że jest nieco ślisko. Szybki ogląd strat. Dziura na kolanie i prześwitujące czerwone czyli zdarte kolano. Do tego tu i tam coś lekko boli. Rower raczej nie ucierpiał.
Czasu na marudzenie nie ma więc wsiadam i kręcę dalej. Tu i tam coś lekko pobolewa ale po kilometrze jest już ok. Reszta trasy przez Reden na Mortimer i przez centrum Zagórza do mety.
Na finiszu jestem równo o 7:00. Straty ocenione na spokojnie to dość paskudnie obdarte kolano, które pewnie zacznie o sobie dawać w końcu znać. Również na kostce kciuka otarcie i chyba jakieś ścięgno w nim naciągnięte, bo nie bardzo mogę coś docisnąć. Ogólnie mogło być gorzej.
Powrót nieco gięty ale bez przesady. ICM twierdził, że może pokapać więc trasa taka, żeby w razie czego szybko ściąć i dociągnąć do domu.
Krecę przez ścieżkę przy Blachnickiego w stronę górki środulskiej i dalej ku Plejadzie by dostać się do Pogoni. Stamtąd do Czeladzi, gdzie trochę nieplanowo meandruję żeby przedostać się bez stania na drugą stronę "94". Przez Przełajkę dotaczam się do Wojkowic. Przy Orlenie wahadło. Odbudowują wiadukt kolejowy. Rowerkiem nie muszę stać. Za kościołem skręt na Strzyżowice i na Skrzynówku odbijam już prosto do domu hacząc po drodze o paczkomat.
Ostatecznie nie pokapało. Jechało się nawet całkiem nieźle choć nie cisnąłem ze względu na obdarte kolano. O dziwo, nie dawało się we znaki i pozwalało całkiem sprawnie kręcić.
Kategoria Praca
DNPOD
-
DST
56.00km
-
Czas
02:25
-
VAVG
23.17km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start o takiej porze, że aż dziw, że dotarłem na czas. Ruszam o 6:18.
Warunki niezłe ale szału nie ma. -2. Lekki ruch powietrza z kierunku bliżej nieokreślonego. Suche jezdnie. Bezchmurne niebo.
Trasa minimalna przez Będzin z opcją małobądzką. Bez sensacji.
Ku mojemu zaskoczeniu na mecie mam minutę zapasu. Jednak co węższe oponki, to węższe oponki. Zmiana rumaka chwilowa. Wczoraj brzękanie przedniej tarczy Mamuta tak mnie zeźliło, że przyjrzałem jej się dokładnie i odkryłem problem. Odprysnęła na krawędzi drobna drzazga około 1 cm długości. To pewnie spowodowało odkształcenie, które przy kontakcie z klockiem daje głos. Mam nadzieję, że dziś, najdalej jutro, uda mi się kupić nową i wymienić.
Na powrocie bardzo przyjemne warunki. Powietrze może nie za ciepłe i lekko dmucha mniej więcej z zachodu ale za to słoneczko mocno zachęca do nagięcia powrotu. Ulegam.
Trasa powrotna przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Marianki, Wojkowice Kościelne, Podwarpie, Tuliszów, Przeczyce, Toporowice, Dąbie, Malinowice i finisz przez moją wioskę. Przy domu lekkie doginanie do dzisiejszego wyniku.
Przyjemnie się jechało. Starałem się bez ociągania.
W okolicach pojezierza trochę rowerzystów i nie tylko ale poza tym raczej pustawo. Zbiorniki jeszcze nie odmarzły.
Kategoria Praca
DNPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
19.32km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obsuwa większa o minutę w stosunku do dnia wczorajszego.
Chłodniej i wg termometru (+2), i odczuwalnie. Wszystko przez mgły obecne na całej trasie przejazdu. Do tego jakby minimalny ruch powietrza. Ale jezdnie suche.
Trasa przez Będzin z wariantem małobądzkim.
Udało się dociągnąć równo na 7:00 choć byłem przekonany, że się lekko spóźnię.
Powrót niespecjalnie spieszny i niespecjalnie wygięty w optycznie przyjemnych warunkach. Organoleptycznie niekoniecznie. Trochę ciągnęło chłodnym powietrzem z kierunku przeciwnego. Nie powiem, korciło więcej zagiąć, ale ostatecznie się nie zdecydowałem.
Trasa przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów.
Spora aktywność nie tylko na pojezierzu i nie tylko rowerowa.
Kategoria Praca
DNPD
-
DST
36.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
19.46km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
I się zaczyna zawalanie startu. Dziś ruszam o 6:08.
Warunki niezłe. +4. Nie wieje. W powietrzu jakowaś forma wilgoci, bo coś osiada na okularach, ale w ilości śladowej. Jezdnie suche. Pochmurno.
Trasa przez Będzin z wariantem małobądzkim. Odczucie jakby mi się słabo jechało ale na mecie nawet nienajgorszy czas. Jestem równo o 7:00.
Spokojny dojazd do pracy.
Powrót jakby w gorszych warunkach. Dalej jest pochmurno. Zauważalnie chłodniej, a pod koniec jazdy właściwie zimno. Wieje w gębę zimnym powietrzem.
Trasa przez Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zieloną, czarny szlak do Łagiszy i Sarnów. W Sarnowie dłuższa chwila na wizytę u weterynarza. Czekając na swoją kolejkę trochę się wychłodziłem i ostatnie 4km napierniczałem na młynkach, żeby choć nie zamarznąć. Paskudnie się zrobiło. Może jeszcze ta zima pokąsa :-/
Kategoria Praca