limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPOD

Czwartek, 4 marca 2021 | dodano: 04.03.2021

Zima bez gleby byłaby chyba nieważna. Szkoda tylko, że w tak żenujących warunkach, jak na takie zdarzenie.
Zbieram się w miarę sprawnie i toczenie zaczynam o 6:01. Warunki na jezdni dobre. Nie wieje. Temperatura w okolicach zera.
Wybieram nieco okrężną trasę dojazdową. Przez Sarnów i Preczów jadę na Pogorię 3. Stamtąd przejazdem na Pogorię 4 i zjeżdżam ze ścieżki w Łęknicach. Dalej w stronę ronda na zbiegu Granicznej i Alei Zagłębia Dąbrowskiego. Chwilę potem zaliczam ową żenującą glebę. Na skrzyżowaniu wchodzę w skręt w prawo z nieco dużą prędkością więc składam się mocniej w zakręcie. I tu mi się asfalt wymyka spod tylnego koła. Może na Mamucie bym to opanował. Na Błękitnym nie ma szans. Nie dość, że oponki węższe, to już i bieżnik nieco wyświechtany. Zero szans na obronę. Gdyby jezdnia była sucha pewnie nic by się nie stało. Kiedy wstawałem poczułem, że jest nieco ślisko. Szybki ogląd strat. Dziura na kolanie i prześwitujące czerwone czyli zdarte kolano. Do tego tu i tam coś lekko boli. Rower raczej nie ucierpiał.
Czasu na marudzenie nie ma więc wsiadam i kręcę dalej. Tu i tam coś lekko pobolewa ale po kilometrze jest już ok. Reszta trasy przez Reden na Mortimer i przez centrum Zagórza do mety.
Na finiszu jestem równo o 7:00. Straty ocenione na spokojnie to dość paskudnie obdarte kolano, które pewnie zacznie o sobie dawać w końcu znać. Również na kostce kciuka otarcie i chyba jakieś ścięgno w nim naciągnięte, bo nie bardzo mogę coś docisnąć. Ogólnie mogło być gorzej.



Powrót nieco gięty ale bez przesady. ICM twierdził, że może pokapać więc trasa taka, żeby w razie czego szybko ściąć i dociągnąć do domu.
Krecę przez ścieżkę przy Blachnickiego w stronę górki środulskiej i dalej ku Plejadzie by dostać się do Pogoni. Stamtąd do Czeladzi, gdzie trochę nieplanowo meandruję żeby przedostać się bez stania na drugą stronę "94". Przez Przełajkę dotaczam się do Wojkowic. Przy Orlenie wahadło. Odbudowują wiadukt kolejowy. Rowerkiem nie muszę stać. Za kościołem skręt na Strzyżowice i na Skrzynówku odbijam już prosto do domu hacząc po drodze o paczkomat.
Ostatecznie nie pokapało. Jechało się nawet całkiem nieźle choć nie cisnąłem ze względu na obdarte kolano. O dziwo, nie dawało się we znaki i pozwalało całkiem sprawnie kręcić.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 06:17 piątek, 5 marca 2021 | linkuj Samochód za mną jechał ale dał radę się na mnie nie wpakować :-)
djk71
| 06:03 piątek, 5 marca 2021 | linkuj Niby prawie wiosna, a uważać wciąż trzeba. Choć dziś znów biało.
Dobrze, że tylko tak i bez kontaktu z innymi użytkownikami drogi.
kgrzany
| 09:38 czwartek, 4 marca 2021 | linkuj jak to było na lodzie to i tak byś się nie wygrzebał. Pozdrawiam z drugiego końca Polski
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!