limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZNOD

Wtorek, 2 stycznia 2018 | dodano: 02.01.2018

Walka z dojazdami do pracy - rok kolejny. Przewidywania ICM-u się sprawdzają. Jest na minusie. Wiaterek niezbyt odczuwalny. Jezdnie po wczorajszym dniu nie zdążyły do końca wyschnąć i dziś miejscami szklą się szronem. Odcinkami słyszę chrzęszczącą pod kołami świeżo sypniętą sól. Na starcie odczuwalnie jest całkiem przyjemnie. Powiedziałbym nawet, że zaskakująco ciepło jak na przygruntowy przymrozek. Ale tylko do czasu. Kiedy przekraczam "86" nagle wpadam w ścianę chłodu i tak już mam do końca jazdy. Cały czas ostrożnie więc też i nie za szybko. Boję się, że mi mogą nagle uciec koła. Może dzięki temu udaje się dojechać do mety bez jednego nawet uślizgu. W sumie to sytuacja na jezdni była całkiem dobra. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Ruch na niej niezbyt duży. Na mecie jestem minutę po czasie. Trochę spowolniły mnie światła. Niektóre z nich nie reagują na rower i musiałem czekać aż przytoczy się jakaś konserwa. Był też szlaban na "dworcu kolejowym" w D. G. Ogólnie przyjemny i spokojny dojazd do pracy. Po drodze tylko dwóch rowerzystów.

W ciągu dnia temperatura skoczyła zauważalnie w górę więc powrót był o wiele przyjemniejszy niż dojazd. Wracam przez Mortimer i Reden do Łęknic. Tam kawałek wzdłuż Pogorii 3 w drodze do Piekła i potem wzdłuż Pogorii 4 do Preczowa. Potem już prosta przez Sarnów do domu z szybkim wjazdem do wsiowego Lewiatana. W domu zostawiam sakwy z zaopatrzeniem i toczę się do pobliskich stomatologów umówić się na wizytę. Załatwiwszy sprawę ruszam do domu, że jednak warunki wciąż przyjazne to odrobinę wyginam w pobliżu DINO i odwiedzonego już dziś wsiowego Lewiatana. Na jezdniach jakaś wilgoć się zbiera choć nie zauważyłem by padało. Mam nadzieję, że sprawdzą się prognozy ICM-u i temperatura nie spadnie poniżej zera. Inaczej będzie paskudna szklanka. Na chwilę obecną jutro jadę rowerkiem mimo prognozowanego na popołudnie deszczu ze śniegiem.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 17:22 wtorek, 2 stycznia 2018 | linkuj Teraz śmigam głównie asfaltami. Teren to co najwyżej jakiś kawałeczek skrótu. Domyślam się co jest gdzieś głębiej. A wały przy Czarnej Przemszy to porażka. Nie wiem z czego to zrobili ale wciągają wodę jak narkoman na głodzie.
Mariotruck
| 17:08 wtorek, 2 stycznia 2018 | linkuj Fakt. Jezdnie dziś wyglądały na śliskie ale na mojej trasie nie było zadnych problemów. Za to na powrocie władowałem się w wały i było po ptokach
Samo błoto
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!