limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDO

Piątek, 29 maja 2020 | dodano: 29.05.2020

Troszkę mi się przy piątku grzebało przed startem i ostatecznie ruszam o 6:14.
Warunki są przeciętne. Niebo zasnute chmurami ale na deszcz się nie za nosi. Wieje, mam wrażenie, że pomagająco. Termicznie chłodnawo ale do przeżycia
Kręcę trasę zwykłą przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą przykładając się do tego sumiennie. Jest szansa nadrobić obsuwę.
W Dąbrowie znów chwila niepewności co zrobi kierownik jadący od strony Będzina. Lekko przyhamowałem, żeby się nie zdziwić, gdyby tamten tego nie zrobił.
Na mecie jestem równo o 7:00.


Powrót z pracy raczej bez ociągania ale mimo to nie za spieszny bo przyszło walczyć z przeciwnym, nie za ciepłym wiatrem. Początkowo nawet było mi nieco chłodno, ale po 3-4 kilometrach sadzenia na młynkach zrobiło się ok.
Trasa powrotna bez finezji: centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów.
Potem w domu chwila przerwy na przepakowanie się, schwytanie kota do plecaka i runda do weterynarza. Terenowo, żeby nie stresować zbytnio Jego Wysokości. Powrót niemal tą samą trasą. Niestety Jego Wysokość jednak się zestresował i chyba obraził na jakiś czas. Zobaczymy jak jest, jak raczy wrócić.


Kategoria Praca, zKotem


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!