Listopad, 2020
Dystans całkowity: | 871.00 km (w terenie 28.00 km; 3.21%) |
Czas w ruchu: | 44:43 |
Średnia prędkość: | 19.48 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 36.29 km i 1h 51m |
Więcej statystyk |
DNPD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:44
-
VAVG
20.19km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nędza startowa. Ruszam o 6:12 czyli znów będzie obsuwa na mecie. Przynajmniej pogoda znacznie lepsza niż wczoraj. Nie wieje, nie pada, miejscami lekkie zamglenia, na jezdniach generalnie sucho. Jedynie temperatura niższa ale jak na listopad, to całkiem przyzwoita.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Zupełnie bez sensacji.
Na mecie -4 min.
W okolicach "dworca kolejowego" w D. G. zaczyna się robić coraz większy ruch. Zwinęli jedną nitkę torów. Nacięli trochę drzew.
Utrudnienia też mi się pojawiły w Preczowie. Zwężka ze światłami na dojeździe do rozwidlenia przed kościołem.
Powrót na trasie krótkiej czyli: Mec, Środula, Stary Będzin, serwis (wciąż zamknięty), fabryka domów, światła na "86", od przejazdu kolejowego w Gródkowie zawijas pod DINO i Lewiatana (żeby uniknąć błocka) i prosto do domu.
Dzięki temu jestem jeszcze za jasności.
Pogoda rześka ale przyjemna. Jakby lekko wiało z zachodu. Było też trochę ładnego słoneczka. Spokojnie na powrocie.
Kategoria Praca
DNPND
-
DST
36.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
01:52
-
VAVG
19.29km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
W kropli. No nie chciało być inaczej niż na ICM-ie. Choć jak wstawałem, to jezdnie były całkiem suche. Gdzieś tak przed 5:00 musiało się rozkręcić i nim wystartowałem z obsuwą, jakże by inaczej, na 13 min., to mokro było już konkretnie a dokapywało dalej.
W użycie idzie pełny zestaw gumowy, kask enduro i odbywam kolejną walkę z pogodą.
Trasa dziś odmienna. Przy wodzie zwykle prędkości znacznie mniejsze więc by zmniejszyć spóźnienie wybieram wariant krótszy, przez Będzin. Początek pod remizę. Tam zwrot na przejazd kolejowy w Gródkowie i dalej, jeszcze nie oddaną do użytku, "913" do świateł na "86". Potem obok fabryki domów do centrum Będzin i ścieżką 11-go Listopada i Kościuszki za dworzec Stary Będzin. Na drugą stronę torów przejściem dla pieszych i potem od izby wytrzeźwień w górę strumienia na Środulę i potem w górę drugiego strumienia ku Mecowi. Stamtąd zjazd prosto do celu.
Przejazd spokojny i, co pewnie wyda się dziwne, przyjemny. Po drodze kilka razy przebijałem się przez rozlewiska. Całkiem sporo wody zdążyło nakapać w tak krótkim czasie.
Powrót po mokrych jezdniach przy nieco niższej temperaturze.
Trasa bez większego gięcia: Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów.
W miarę spokojnie.
DNPND
-
DST
40.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch szedł całkiem nieźle ale na koniec odbył się bunt elektroniki i wszystko się posypało.
Zapomniałem wczoraj podłączyć kamerkę do ładowania i cenny czas straciłem na podmianie akumulatora. Przez to konieczny przepak (kolejne sekundy i minuty w plecy) i ostatecznie ruszam o 6:13. Spóźnienie murowane. Pytanie czy więcej niż na 5 min., czy może jednak nie? Potem jeszcze bunt podniósł GPS, że też chce świeżej mocy. Kolejne minuty w plecy.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górnicza. Spokojnie.
Warunki nawet całkiem przyjemne. Co prawda, jezdnie mokre, ale za to jest ciepło. Nie wieje. Minimalne zamglenia.
Na mecie mam ostatecznie 8 min. do tyłu.
W ciągu dnia nieco pokropiło ale do startu powrotnego prawie wyschło. Na niebie dywan chmur. Jakby też nieco się ochłodziło w stosunku do poranka.
Trasa bez finezji przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Miejscami nawet dość dynamicznie. Zupełnie bez sensacji.
Kategoria Praca
DNPND
-
DST
38.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
17.14km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mało spania ale rozruch w miarę sprawny. Start o 6:07.
>
Warunki dość przyjemne. Ciepło, nie wieje. Lekko mokre jezdnie. Dość szybko się rozwidnia.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji. Jedynie na Zielonej włącza się czerwona lampka kiedy czuję, że tylne koło lekko ucieka na mokrych liściach. Dobrze, że Mamutem jechałem, bo jego grube oponki dają dużo czasu na reakcję i wybronienie się od gleby.
Na mecie po czasie 4 min. Jednak niedospanie dało o sobie znać bo wrażenie miałem, jakbym jechał zwykłym tempem.
Start do powrotu w kropelkach i takoż większość drogi. Intensywność opadu dość zmienna ale momentami kapało całkiem konkretnie. Na szczęście niezbyt długo.
Trasa bez większego gięcia. Mortimer, Reden, Most Ucieczki, Zielona, czarny szlak do Łagiszy, Sarnów i po własnych śladach do domu.
Gdzie się dało ścieżkami i chodnikami. Tempo niespieszne żeby się zbytnio nie uflejać i nie zamoczyć. W sumie nawet przyjemnie. Szkoda tylko, że finisz już niemal w ciemnościach.
Na mecie wiadro wody na rowerek żeby spłukać piach i smarowanie łańcucha. Na jutro ICM dawał jeszcze niedawno nadzieję, że wtorek na sucho. Oby. Moknięcia w listopadzie nie zaliczam do przyjemności. Dobrze, że dziś było nawet ciepło, jak na tą porę roku.
Kategoria Praca