Grudzień, 2018
Dystans całkowity: | 488.00 km (w terenie 103.00 km; 21.11%) |
Czas w ruchu: | 28:54 |
Średnia prędkość: | 16.89 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 34.86 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
DPOND
-
DST
46.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:22
-
VAVG
19.44km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I znów. Cieplej = późniejszy start. To się jakoś tak samo dzieje. Ruszam o 6:10. Jezdnie mokre. Wieje z południa. Znacznie cieplej niż wczoraj. Porównując to dziś warunki rewelacyjne. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bez większego ciśnienia. Przelot spokojny i przyjemny. Przy rondzie w centrum Zagórza 2 lawety, 2 osobówki i radiowóz na kogucie. Pewnie było "bum". Naprzeciw stacji paliw widzę koguta kolejnej lawety. Gdzieś w tle słychać syrenę. Czyżby drugi wypadek?
Po pracy zjeżdżam się z Prezesem na przekazanie zdjęć i przy okazji przyznaje się, że ta poranna stłuczka to prawie jego sprawka ;-p Znaczy się ten co go wyprzedzał to się na karmę nadział. Szybko się rozstajemy i kręcę na spokojnie przez Mortimer, gdzie zaciski z powodu wymiany dywanów, i Reden na Łęknice. Tam wbijam na bieżnię przy P3 i kręcę nią do zjazdu na P2. Tu zajeżdżam na chwilę na pomost ale jest już szarówka i widok słaby więc kręcę dalej. Przez Piekło wbijam na P4 i kręcę tą bieżnią aż do Kamienia Ornitologa. Stąd odbijam do Kuźnicy Piaskowej i przez Dąbie-Chrobakowe przetaczam się do Malinowic. Stąd już rzut beretem do mojej wioski. Chwilkę poleciało kilka kropel po drodze. Również wiało choć większość drogi w plecy. W sumie przyjemny i spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPND
-
DST
35.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
17.65km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Udaje się wykonać wcześniejszy start. Zaczynam o 5:59. Jest chyba zimniej niż wczoraj. Trawy oszronione ale test hamowania przed domem wypada zaskakująco dobrze. Nie wieje. Początkowo chciałem jechać przez pojezierze ale wziąłem jednak asekuracyjną poprawkę na niską temperaturę i ewentualność, że trasa przy wodzie może być oblodzona i ostatecznie wybrałem wariant przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tempo niezbyt ambitne bo kontroluję oddech by nie zaciągać się zimnym powietrzem. Przejazd spokojny i zdecydowanie mogę go zaliczyć do przyjemnych. Palce rąk i nóg tylko lekko chłodne. Na miejscu jestem z zapasem 9 min.
Trochę się grzebałem z wyjazdem i ruszam w powrót o 15:30. Jest zauważalnie cieplej niż rano. Pochmurno. Kręcę powrót przez Będzin tocząc się tamże przez centrum Zagórza, obok Makro, przez las mydlicki i Warpie. Wpadam po odbiór zdjęć i kontynuuję powrót w zapadających ciemnościach przez Zamkowe, Grodziec i Wojkowice. Spokojnie, niespiesznie. Nawet przyjemnie się jechało ale nie na tyle by nabijać ekstra kilometry.
Kategoria Praca
DPOND
-
DST
35.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
17.50km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dzień masowych aborcji. Wczorajsze opady poza tym, że zniechęciły mnie do rowerowania, nie raczyły dostatecznie szybko się ulotnić z powietrza i gleby. Efekt wiadomy: oblodzone szyby, oszronione trawy, zamarznięte kałuże i koleiny, ogólnie ślisko. Zbieram się na koła o 6:11. Test hamowania na ulicy przed domem wypada bardzo negatywnie. Potem już całą drogę jadę lekko wystrachany, że mi gdzieś koła uciekną. Może dzięki temu udało się dojechać do celu bez glebki choć w słabym czasie. Trasa przez Będzin i z założeniem, że się spóźnię. Faktycznie, na miejscu jestem po czasie, ale tylko 2 min. czyli lepiej niż zakładałem. Po drodze raz zsiadłem z rowerka przy przejeździe przez tory i przejście dla pieszych przez tory między Starym Będzinem a izbą wytrzeźwień. Na torach na jezdni było lodowisko, a na przejściu sporo szyn więc asekuracyjnie te kilkadziesiąt metrów z buta. W kilku miejscach, gdzie musiałem przystanąć bo skrzyżowanie czy inna jakaś przeszkoda, czułem pod butami, że przyczepność słaba. W Będzinie ładnie wymalowane ścieżki na ul. 11-go Listopada i Kościuszki właściwie nie nadają się do jazdy. W kilku miejscach spore kałuże pozamarzane na brzegach, ładne czerwone oznaczenia przejazdów też oblodzone. Asekuracyjnie objeżdżałem je szerokim łukiem. Od Środuli jakby ciut cieplej i na jezdniach bardziej sucho. Gdyby nie ciągła obawa o to, że fiknę, to bym zaliczył przejazd do przyjemnych i spokojnych. Wniosek jest z dzisiejszego dojazdu taki, że trzeba mi się na koła zbierać dużo wcześniej i jechać sobie bardziej spokojnie, spacerowo. Wtedy "stresa" nie będzie.
Na powrocie mam wrażenie jakby się zrobiło zimniej. Na niebie jest jeszcze słoneczko i nawet ładnie świeci ale termicznie szału nie ma. Chyba nawet lekko zawiewało z zachodu lub kierunku zbliżonego. Powrót początkowo trasą dojazdową przez Mec i Środulę do Starego Będzina. Tu odbijam na ścieżkę małobądzką i kręcę do centrum ubezpieczeniowego zapłacić za OC. Tym razem wziąłem opcję na cały świat z wyłączeniem USA i Kanady. Oby nigdy się nie przydała. Stamtąd kręcę już przy ciemnościach do fotolabu na Alei Kołłątaja. Załatwiwszy co było do załatwienia w Będzinie ruszam w powrót. Kręcę przez Nerkę na Zamkowe i na ścieżkę do Grodźca. Stąd już najkrótszą drogą, przez Gródków, do mojej wioski. Przy Dino odbijam do wsiowego Lewiatana po jedną rzecz co mi się zapomniała przy ostatnich zakupach i potem prosto do domu. Na finiszu widzę, że wilgoć znów zaczyna się ścinać na jezdni. Na placu trawa oszroniona. Zdecydowanie muszę się jutro sprawniej zebrać i ruszyć wcześniej by mieć czas na delikatną jazdę. Poza tym całkiem przyjemny i spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca
DPDNZD
-
DST
39.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
19.02km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
"Cieplej" się zrobiło i od razu włączyło mi się zamulanie. Na kołach jestem o 6:11. Jezdnie niegroźnie mokre, wiatr mniej więcej z południa, temperatura ponad +5 stopni. Ogólnie niezłe warunki do jazdy. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Wszystkie światła po drodze robiły mi dziś pod górkę co przełożyło się na gorsze tempo. Mógłbym też powiedzieć, że wiatr dołożył swoje ale prawda jest taka, że mi się po prostu słabo jechało. Nie miałem ani krzty chęci do naginania. Ostatecznie na mecie jestem 5 min. po czasie. Ogólnie przejazd przyjemny i spokojny.
W ciągu dnia coś tam delikatnie kapało i drogi dalej mokre. Jest też jakby więcej chmur i wciąż nieco wieje. Dziś powrót na kierunku do Będzina (przez Mec i Środulę). Wpadam do centrum ubezpieczeniowego przedłużyć OC rowerowe ale na szybko nie udaje mi się załatwić tematu więc zostawiam sprawę do popchnięcia i ruszam dalej do domu. Kręcę przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca, potem bokami na ścieżkę do Wojkowic i prostą spod Orlenu do domu. Tu zostawiam plecak, zarzucam sakwy na Błękitnego i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem zjazd z balastem do domu z lekkim doginaniem do dzisiejszego wyniku. Wracało się przyjemnie i spokojnie. Trochę tylko irytował lekki niedobór luftu w kołach, który to uzupełniłem po zakończeniu jazdy.
Kategoria Praca