limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOND

  • DST 46.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 19.44km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 grudnia 2018 | dodano: 07.12.2018

I znów. Cieplej = późniejszy start. To się jakoś tak samo dzieje. Ruszam o 6:10. Jezdnie mokre. Wieje z południa. Znacznie cieplej niż wczoraj. Porównując to dziś warunki rewelacyjne. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Bez większego ciśnienia. Przelot spokojny i przyjemny. Przy rondzie w centrum Zagórza 2 lawety, 2 osobówki i radiowóz na kogucie. Pewnie było "bum". Naprzeciw stacji paliw widzę koguta kolejnej lawety. Gdzieś w tle słychać syrenę. Czyżby drugi wypadek?

Po pracy zjeżdżam się z Prezesem na przekazanie zdjęć i przy okazji przyznaje się, że ta poranna stłuczka to prawie jego sprawka ;-p Znaczy się ten co go wyprzedzał to się na karmę nadział. Szybko się rozstajemy i kręcę na spokojnie przez Mortimer, gdzie zaciski z powodu wymiany dywanów, i Reden na Łęknice. Tam wbijam na bieżnię przy P3 i kręcę nią do zjazdu na P2. Tu zajeżdżam na chwilę na pomost ale jest już szarówka i widok słaby więc kręcę dalej. Przez Piekło wbijam na P4 i kręcę tą bieżnią aż do Kamienia Ornitologa. Stąd odbijam do Kuźnicy Piaskowej i przez Dąbie-Chrobakowe przetaczam się do Malinowic. Stąd już rzut beretem do mojej wioski. Chwilkę poleciało kilka kropel po drodze. Również wiało choć większość drogi w plecy. W sumie przyjemny i spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!