DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
17.56km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na wstawaniu zaskoczenie. Za oknem widzę śnieg. Mocno mi się obrazek nie zgadzał z prognozą pogody. Zerkam jeszcze na termometr - zero. Gebels mówi, że na drogach ślisko, że ciężarówki coś tam blokują, kanał na jezdniach. Po standardowej procedurze przedstartowej zerkam ponownie na termometr. -1. Czyli na mur będzie gdzieś ślisko. Przed domem pierwsze próby hamowania. Jest dobrze. Ale po półtora kilometra już wiem, że jednak trzeba bardzo uważać. Zatrzymuję się na STOPie przed przejazdem kolejowym w Gródkowie. Rzut oka w lewo, w prawo i napieram. A tu nic. Kółko ucieka. Powtórka i to samo. Dopiero trzecia próba skutkuje ruchem do przodu. Trzymam się środka swojego pasa ruchu bo w koleinach warstewka lodu. Kolejne przypomnienie, że jest nieciekawie następuje w Łagiszy. Wchodzę na skrzyżowaniu w skręt w prawo i czuję, że tył traci przyczepność. Szybko prostuję tor jazdy i wyrzuca mnie na przeciwległy pas ruchu. Na szczęście nic nie jechało ale serducho na moment zdębiało. Kawałek dalej postój na zachwyt czyli wschód słońca. Tzn. już wzeszło ale jeszcze za chmurą się chowało. Jak stanąłem to chwilę potem zaczęło się wychylać. Na zachwycie schodzą mi 3 min. Potem już standard przez Zieloną do parku Hallera. Stąd większość drogi chodnikami bo te zapewniają większą przyczepność z racji większej ilości nieciągłości nawierzchni. Hotel focę dziś z nieco innej pozycji. Na miejscu z lekką obsuwą ale już bez większych sensacji.
Powrót to pasmo przeszkód atmosferycznych. Poszedłem się przebrać przed startem. Nawet nie wdziałem jeszcze całego kompletu do jazdy kiedy to za oknem rozległy się dziwne odgłosy. Rozchylam żaluzje i... ten !@#$!@^%!~@#$ śnieg @#$!@#$@!# jak najęty i nie wygląda jakby miał zaraz przestać. Kanał. Siadam sobie wygodnie na 4 literach i dłubię sobie przy kronice za 2013 rok zerkając czasem za okno. A !#@$!%!@ śnieg ani myśli przestać. Mało tego, rozpędza się. I tak zlatuje ponad półtorej godziny. Kiedy opad ustaje do poziomu niemal niezauważalnego ruszam. Wszędzie bagno. Na jezdniach zdążyło już się roztopić i płynie gdzie tylko nie spojrzeć. Jadę spacerowym tempem głównie chodnikami ale tam też bagno. Kręcę na Mortimer i Starocmentarną by przebić się pod "94" w stronę Pogorii 3. Nie podjeżdżam jednak pod molo tylko od razu skręcam na Zieloną. Dalej przez mostek na Czarnej Przemszy w stronę Preczowa i terenem do Sarnowa. Stąd już standardem asfalt do domu. Po drodze kilka razy wiaterek zawiewał śniegiem po gębie. Mało motywujące do zaginania warunki. Na finiszu w butach nieco mokro. Rowerek uflejany wzorcowo i konieczne było mycie :-/
Kategoria Praca