limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:557.00 km (w terenie 51.00 km; 9.16%)
Czas w ruchu:31:02
Średnia prędkość:17.95 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:39.79 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Siłka na kołach i z łopatą

  • DST 30.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:44
  • VAVG 10.98km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 stycznia 2015 | dodano: 04.01.2015

Na termometrze zero. Za oknem od rana na przemian raz wiatr i śnieg, raz wiatr i słońce. Efekt tego jest taki, że grunt przykrywa warstwa śniegu. Start uskuteczniam około 15:00. Słońca nie ma ale śnieg jeszcze nie pada. Na początek terenem ze Strzyżowic pod Urząd Gminy w Psarach. Nim tam docieram wiaterek się rozpędza i niesie ze sobą tumany śniegu.


Tak to mniej więcej wygląda.

Jako, że wieje w plecy to jadę dalej bo jedzie się całkiem przyjemnie, choć spacerowo. Prędkość tak w granicach 10km/h. Biegi w zakresie 1/1-2/3. Więcej i tak nie da się uciągnąć. Ale przyczepność bardzo dobra dzięki agresywnej oponce na tyle Srebrnej Strzały. Nawet kiedy koło uciekało na jakiejś koleinie wystarczyło tylko szybciej zakręcić by wrócić na tor jazdy. W ogóle cała trasa bez gleby a uślizgi nieznaczne i może ze 2-3 z podpórką.
Kiedy docieram do Łagiszy przez chwilę myślę, że przez tą pogodę to chyba będzie trzeba zawrócić. Problem w tym, że wieje i sypie tak, że o powrocie nie ma mowy bo musiałbym jechać centralnie pod prąd. Tymczasem ledwo coś widziałem jadąc nawet z wiatrem. Ale coś tam widziałem. W związku z tym przerzucam się na kawałek czarnego szlaku wzdłuż torów i ciągnę na Zieloną. Jakichś ludzi po drodze wymijałem ale chyba nikt znajomy. Zresztą bardzo zajęty byłem tym, by się nie wyglebić i nie zwracałem uwagi na takie nieistotne dla akcji detale jak przechodnie. A akcja w dalszym ciągu wyglądała tak:


Fotka bez lampy. Ładnie to wygląda, prawda?


Fotka w tym samym miejscu z lampą pokazuje jak to wyglądało faktycznie.

Kawałek, który normalnie przejeżdża się błyskawicznie ciągnął się tym razem niemiłosiernie długo. Kiedy dotarłem do Zielonej opad przesunął się dalej i taki widoczek ukazał się mym oczom:




Rzut oka za plecy. Z onej chmurki, co to jej krawędź widać, tyle śniegu naleciało.


Czarna Przemsza kawałek od mostku na Zielonej.


Na Zielonej spotykam bałwana z grzywką ;-)


Zimową scenerię intensywnie oświetlał Księżyc.


Zamarzająca Pogoria 3 widziana z mola. Pod Księżycem bloki na Łęknicach.


"Kacki" i inne "ptaszydła".


Z rowerka śnieg nawet nie chciał się dać strząsnąć.

Przez Zieloną wracam w stronę Czarnej Przemszy i jej wałami jadę do Będzina.


Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy. Gdzieś po drodze spotkałem człowieka na biegówkach.

Potem przez Zamkowe, Grodziec i Gródków spacerowo kręcę do domu. Zjeżdżając pod szkołę w Gródkowie osiągam zawrotne 28km/h. Więcej się trochę bałem, bo hamulce niestety kiepsko pracowały poprzymarzane i obsypane śniegiem. Na 400m od domu burak z tycim ego ale za to wielką furą w stylu BMW x-cośtam i xeonami takimi, że oczy wypala, jedzie mi prawie na kole a potem przy wyprzedzaniu jeszcze trąbi. Chyba nigdy nie zrozumiem tej wersji ułomności umysłu. Jakoś kierowca pługa jadącego za nim nie miał ze mną żadnych problemów a pojazd miał o wiele większy.


Rowerowo dzień zakończony z takim wynikiem oto. Całość pozwoliłem sobie wpisać jako teren bo praktycznie jechało się całą drogę jak po piasku. Bardzo się przydał roztoczański trening pod okiem Oli :-) Dzięki temu jazda sprawiała samą radość choć był to niezły wysiłek.
Sprawdził się chyba też patent z wełnianymi skarpetami i wkładkami izotermicznymi bo stopy miały się całkiem dobrze większość drogi.
Po powrocie potem jeszcze ponad godzina siłowania się ze śniegiem przy pomocy łopaty.


Kategoria Inne

Wyścig zbrojeń

  • DST 32.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:42
  • VAVG 18.82km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 stycznia 2015 | dodano: 03.01.2015

Termometr szybko wskazywał temperaturę na rosnącą ale potraktowałem jego wskazania raczej z niedowierzaniem. Odmierzone +5 złożyłem na karb ładnie operującego słoneczka. I faktycznie odczuwalnie było chyba poniżej zera. Wszystko przez dość konkretny wiatr z południowego-zachodu. Startuję nieco przed południem. Cel główny dzisiejszego wyjazdu to zdążyć zanim skończy się targ w Będzinie. Jeszcze kawał zimy przed nami i pewnie nie jeden raz temperaturki polecą mocno w dół. Na tą okoliczność chciałem się uzbroić w grube, wełniane skarpety by przetestować, czy to będzie skuteczne rozwiązanie marznących stóp. Tak więc przez Sarnów i Łagiszę dopadam targu. Niestety na większości stoisk ta sama masówka. Nawet jeśli gdzieś było stoisko z tym, co mnie interesowało, to go nie zauważyłem. Ale jest jeszcze jedna opcja. Ruszam do centrum Będzina. Tam na małym targu przy halach znajduję sklepik całkiem bogato zaopatrzony w różnego rodzaju okrycia na stopy (skarpety, klapki, papucie). Udaje mi się nabyć fajne, grube skarpety i do tego biorę jeszcze wkładki izotermiczne. Jutro tenże zestaw przetestuję bo jeśli wierzyć ICM-owi, to będzie chłodniej i świeży śnieżek. Z zakupami ruszam w dalszą drogę. Na razie licznik tak w okolicach 11km czyli łącznie z powrotem byłoby jakieś 20km. Trochę mało. W związku z tym ruszam w stronę Sosnowca i przez Pogoń jadę do Czeladzi. Stamtąd do Wojkowic i dopiero stamtąd do domu.
Spora część dzisiejszej trasy, to większa lub mniejsza szarpanina z wiatrem. Odcinków, gdzie wiał w plecy miałem naprawdę niewiele. Za to nie zawiodło słoneczko i uratowało trochę ten dzień. Generalnie jednak jazda dość przyjemna.


Kategoria Inne

DPND - Pierwszy raz w tym roku na mokro

  • DST 34.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 17.89km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 stycznia 2015 | dodano: 02.01.2015

Słabe +1. Jezdnie mokre. Dość konkretny wiatr z kierunku południowo-zachodniego. Dla mnie raczej nieprzeszkadzający. Start 5:42. Na drogach wciąż pustki. Przejazd spokojny. Na miejscu z zapasem 25 min. Po drodze wymijamy się z Tomkiem. Dziś albo wyjechał później, albo tyle czasu zajęła mu walka z wiatrem bo spotykamy się dużo dalej od mojego miejsca startu.

Nie wiem czemu tak jest, ale jak widzę dobrą prognozę pogody na ICM-ie to traktuję ją całkiem poważnie. Jak jest słaba to zakładam, że pewnie się mylą. Kiedy jednak i ta zła im się sprawdza wtedy jest wielkie rozczarowanie. Dziś powrót całkowicie bez gięcia właśnie ze względu na opad. Co prawda dosyć niewielki ale za to przy dość silnym wietrze i temperaturze ledwo powyżej zera. Tak więc kolejno: Mec, Środula, Stary Będzin, nerka, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Na miejscu nieco nasiąknięty wodą ale do pełnego przemoknięcia trochę jeszcze brakowało. Przyjemność z jazdy żadna. Tempo spacerowe.


Kategoria Praca

Napoczęcie roku

  • DST 38.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 19.32km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 stycznia 2015 | dodano: 01.01.2015

Dość długo dziś zwlekałem ze startem licząc po cichu na to, że jednak ICM-owe mgły to ściema. Okazało się jednak, że niestety nie. W końcu zbieram się na koła i startuję za kwadrans 15:00. Termometr nie mógł się zdecydować czy "zero" czy +1. Za to na wyjściu wiele nie brakło bym zastosował autoerotykę ;-P Z tego też powodu obawiałem się szklanki na jezdni. W praniu okazało się jednak, że jest dobrze. Jezdnie głównie mokre. Jedynie kawałek wzdłuż Pogorii 4 pokryty lodem o porowatej konsystencji zapewniającej nawet niezłą przyczepność. Trochę też udzielał się po drodze wiatr. Trasa kolejno: Góra Siewierska, Twardowice, Nowa Wieś, Pyrzowice, Mierzęcice, Niwiska, Przeczyce, Wojkowice Kościelne, Ratanice, Marianki, Preczów, Sarnów i do domu. Po niedawnych "minusach" dziś warunki wręcz rewelacyjne co też i przełożyło się zarówno na dystans jak i na żwawsze kręcenie. Do domu ściągam już w ciemnościach ale i tak jechało się bardzo fajnie. Wioski jak wymarłe. Ruch szczątkowy. Dopiero po 16:00 zaczęli pojawiać się pierwsi zombie.


Kategoria Inne