limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Środa, 18 stycznia 2023 | dodano: 18.01.2023

Zbieram się trochę późno jak na użyty dziś pojazd. Na kołach jestem o 6:07.
ICM mówił, że ma padać. Jeszcze jakiś drobny, zanikający pył wodny leci ale szybko ustaje. Na jezdniach też nie jest jakoś specjalnie strasznie. Mimo tego wystartowałem w przeciwdeszczach. W trakcie akcji okazało się, że wystarczyłyby stuptuty. Termicznie tak na +1. Przy gruncie raczej też.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice. Bez ekscesów i niezbyt spiesznie. Widać, że grubsze oponko to +10 min. do przelotu.
Na mecie mam obsuwę na 9 min.

Dziś powrót po minimum głównie z powodu tego, że mokro na powrocie. Nie pada ale jest nieprzyjemnie. Do tego po drodze jeszcze awaria, która zdecydowanie zdefiniowała trasę jako minimum.
Kręcę przez Mec, Środulę, Stary Będzin, ścieżkę małobądzką do targu i stamtąd po własnych śladach. Cały czas kręcąc ale na zjazdach na hamowaniu. Padł mi bębenek jak skręcałem z Dworskiej na Zuzanny. Takie fajne zjazdy poszły się... Jazda z takim defektem to same problemy. Nie da się na chwilę nawet przestać kręcić, bo zaraz łańcuch nawija się na kasetę, haczy się i klinuje grożąc zerwaniem. Musiałem tak kombinować żeby cały czas kręcić pod obciążeniem. Do tego żeby poprawić pozycję na siodełku to musiałem się zatrzymać bo nie dało się na pedałach stanąć.
Jutro do pracy Błękitnym mimo tego, że sypie się pogoda. Jak się uda, to zawiozę koło do serwisu. Może mi to zrobią. Jak nie, to w perspektywie nowe koło do Mamuta :-/


Kategoria Praca, bębenek


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!