limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

ZDPND

Czwartek, 30 kwietnia 2020 | dodano: 30.04.2020

O poranku rześkim zagięcie do najbliższej piekarni i standardowo do wsiowego Lewiatana. Widać w powietrzu sporo wody i czuć chłodek. Ale jest też i słoneczko. Może przynajmniej dojazd do pracy będzie w przyjemnych warunkach.


Start znów lekko opóźniony - 13:36. Trasa dokładnie jak wczoraj tyle, że mniej zawałów na światłach po drodze. Spokojnie i mniej dynamicznie. Na mecie minuta zapasu.
Warunki dość przyjemne, odpowiednie na wdzianko "na krótko" ale do upałów daleko. Trochę wieje nieciepłym powietrzem. Ciekawe czy i dziś popada jak w prognozach stoi. Jeśli tak, to finisz może mi wypaść w sporej kropli.


Powrót dziś po nawierzchniach zdecydowanie stabilnych. Na dojeździe kawałek terenu okazał się ostrzeżeniem, że w lasku zagórskim może być bagienko. Nie miałem ochoty tego sprawdzać. Sporo trasy powrotnej po własnych śladach.
Na początek przez centrum Zagórza na Mortimer. Tu odbijam na Starocmentarną i przetaczam się w stronę Łęknic, gdzie wbijam na bieżnię P3. Kręcę nią do przejazdu na P4. W końcu otwarty przejazd na tamie więc można zaoszczędzić trochę energii nie zwalniając.
Bieżnię P4 opuszczam w kierunku na Preczów i już bez kombinowania przez Sarnów lecę prosto do domu.
Przyjemnie i nie tak chłodno, jak się spodziewałem, że może być. Początkowo tempo spokojne ale jak już się rozbujałem w okolicach Starocmentarnej, tak już potem poleciało wartko.
Krople przesunęły się na dzień jutrzejszy.


Kategoria Inne


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!