Kraków-Bydlin - opór na jazdę
-
DST
80.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
08:00
-
VAVG
10.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś w planie około 80 km. Nim jednak start nastąpił musiałem doprowadzić do porządku tylne koło czyli wymiana szprychy. Chwilkę mi to zajmuje ale po serwisie jest ogromna różnica na plus.
Potem już ruszamy w stronę Wawelu i Rynku. Pogoda robi się wymagająca temperaturowo, tzn. mnie pasuje ale widać, że niektórym słoneczko daje do wiwatu.
Dalej jedziemy czerwonym szlakiem. Trochę asfaltu, trochę terenu. Czasem się gdzieś rozjeżdżamy ale w sumie wszystko idzie do przodu. Na jednym z postojów pojeniowych Domino stwierdza u siebie kapcia. Ogląd opony ujawnia odłamek szkła. Wymiana przebiega sprawnie i ekipa rusza dalej. Kolejny punkt pośredni to zamek Korzkiew. Teren robi się zróżnicowany. Zjazdy, podjazdy, piachy, kamienie jednym słowem: wyrypa. Tradycyjnie tworzą się dwie grupy: wyrywna i reszta. Przeskakuję raz do jednej, raz do drugiej a czasem solo między nimi lub przed nimi pomykam. Tak, żeby jakaś akcja ciągle się działa, żeby droga nudna nie była i czasem, żeby foto ustrzelić.
Po drodze walczymy nieco na gruntowych droga Ojcowskiego Parku Narodowego.
Mijamy kolejne zamki ze szlaku Orlich Gniazd. Postoje na foto i pojenie mnożą się tego dnia dość intensywnie. Pogoda wręcz zachęca do leniwego tempa, czemu zrywami stawiamy opór, by jednak w końcu się poddawać ;-)
Po drodze dłuższa przerwa na obiadek i potem dalej przez Olkusz do Bydlina, gdzie kwaterujemy.
Dystans nie był jakiś specjalnie ambitny i przy 5 stopniach mniej dałoby się go o wiele szybciej zrobić. Jednak ciepełko bardzo rozleniwiało i jak już się postój uczynił, to ciężko było się z niego zebrać. Potem jeszcze długo w noc wydarzenia integracyjne ;-)
Link do pełnej galerii
Przedstartowe foto. Towarzystwo nieco "zmęczone".
Ale jedzie twardo.
Domino ogłasza sukces w sprawie wymiany kapcia ;-)
Przy Zamku Korzkiew dłuższy odpoczynek.
Bywało też trochę terenowo. Pokrzywy na tej Jurze jakieś takie zjadliwe strasznie. Jak się zdarzyło ręką albo nogą przejechać po chaszczach porastających pobocza, to potem dość długo we znaki dawało się nieprzyjemne mrowienie :-/
A chwilę potem obiadek :-)
Dobrze jest przeczekać upał w zacienionym miejscu z czymś zimnym do popijania :-)
Potem przemykamy przez Olkusz i focimy się na tle zamku w Rabsztynie. Z daleka.
I z bliska.
W końcu docieramy na kwaterę w Bydlinie, gdzie jeszcze dość długo potem trwa integracja.
Kategoria Kilkudniowe