DPD + Gastro-Czwartek -> BIDA one more time :-)
-
DST
110.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:20
-
VAVG
20.62km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
+12 na starcie czyli rześko. Na światłach w Gródkowie usiadł mi na kole jakiś biker i ciągnął się za mną do nerki w Będzinie. Potem on prawym pasem, ja lewym. Mnie przystopował tramwaj i nie zauważyłem czy pojechał na Sosnowiec czy na Czeladź. W każdym razie i tak bym w tempie 35km/h dłużej nie pociągnął bo mi się już głód tlenowy zrobił. Trochę za chłodno na dłuższe ściganie. Jakby tak było +18 stopni, to kto wie... Potem już spokojna jazda standardową trasą.
GPS -3 :-(
Po pracy szybki powrót przez Chemiczną, Czeladź i Wojkowice do domu. Zostawiam część balastu i tylko z plecaczkiem gnam przez Gródków, Łagiszę, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej pod Expo Silesia w Sosnowcu. Wpadam lekko po czasie ale jeszcze w ramach kwadransa. Ekipa już zebrana macha końcówkami górnymi na powitanie. Chwila oczekiwania na ewentualnych innych spóźnialskich i ruszamy. Na Strzemieszyce i dalej prosto do Bolesławia do Bidy. Droga prosta jak drut więc idzie sprawnie. Docieramy na miejsce po 18:00. Nauczony doświadczenie i oszacowawszy precyzyjnie głód dziś zamawiam placek po zbójnicku. Porcja szczodra choć mam wrażenie, że u Jarka ostatnio wyglądało to jakby na większe. Ale to pewnie tylko moje złudzenia optyczne ;-) Potwierdza to końcówka spożycia, kiedy to czuję, że jest w sam raz czyli najedzony ale jeszcze nie przejedzony. Inni też walczą z zamówionymi potrawami i niektórym jednak nie udaje się wygrać.
Powrót zaczyna się gdzieś koło 19:00. Realizując zamysł Domina (pomysłodawca gastro-czwartków), rzeźbimy trochę asfaltem, trochę terenem w stronę Tucznawy i dalej w stronę Wojkowic Kościelnych. Tam wbijamy na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4 i jedziemy do pierwszej knajpy. Część ekipy żegna się i uderza do domów a my w piątkę zasiadamy uzupełnić nieco poziom płynów. Czas biegnie szybko na wesołych rozmowach i konsupcji. W międzyczasie robi się całkiem ciemno. Po 22:00 decydujemy się ruszyć już do domów. W ruch idą diodówki. Dojeżdżamy pod RZGW i tam żegnam się odbijając na Preczów. Dalej przez Sarnów prosto do domu.
Wyszła piękna ustaweczka. I pojeździliśmy. I pogadaliśmy. I pośmialiśmy się. I pojedliśmy. Full komplet. Pogoda dopisała - ani za zimno, ani za ciepło, bez deszczu, nieco wiaterku.
Niestety GPS dalej robi numery. Już nawet go zdjąłem z kierownicy i tylko na smyczy przy plecaku umocowany jedzie a i tak robi numery i się wyłącza. Tym razem 4-5 razy przynajmniej więc odczyt nieco stratny ale.
Link do pełnej galerii
W drodze do Bidy.
Co by tu wybrać... :-)
I już po obiadku :-)
Domino nawet "zastawę" wszamał.
Chwilka na foto w drodze powrotnej.
Tu już komary żarły na całego.
Ciekawe jak ten zachód słońca wyszedł...
Dobra mina do jeszcze lepszej gry :-)
Uzupełnianie izotoników na Pogorii 4.
I podsumowanie dnia = dojazdy + ustawka. Tak szacuję, że ze 3km, a może i więcej, się nie zliczyło bo GPS często się wyłączał.
Kategoria Praca