limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD + Gastro-Czwartek -> BIDA one more time :-)

  • DST 110.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 20.62km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 lipca 2013 | dodano: 18.07.2013

+12 na starcie czyli rześko. Na światłach w Gródkowie usiadł mi na kole jakiś biker i ciągnął się za mną do nerki w Będzinie. Potem on prawym pasem, ja lewym. Mnie przystopował tramwaj i nie zauważyłem czy pojechał na Sosnowiec czy na Czeladź. W każdym razie i tak bym w tempie 35km/h dłużej nie pociągnął bo mi się już głód tlenowy zrobił. Trochę za chłodno na dłuższe ściganie. Jakby tak było +18 stopni, to kto wie... Potem już spokojna jazda standardową trasą.
GPS -3 :-(

Po pracy szybki powrót przez Chemiczną, Czeladź i Wojkowice do domu. Zostawiam część balastu i tylko z plecaczkiem gnam przez Gródków, Łagiszę, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej pod Expo Silesia w Sosnowcu. Wpadam lekko po czasie ale jeszcze w ramach kwadransa. Ekipa już zebrana macha końcówkami górnymi na powitanie. Chwila oczekiwania na ewentualnych innych spóźnialskich i ruszamy. Na Strzemieszyce i dalej prosto do Bolesławia do Bidy. Droga prosta jak drut więc idzie sprawnie. Docieramy na miejsce po 18:00. Nauczony doświadczenie i oszacowawszy precyzyjnie głód dziś zamawiam placek po zbójnicku. Porcja szczodra choć mam wrażenie, że u Jarka ostatnio wyglądało to jakby na większe. Ale to pewnie tylko moje złudzenia optyczne ;-) Potwierdza to końcówka spożycia, kiedy to czuję, że jest w sam raz czyli najedzony ale jeszcze nie przejedzony. Inni też walczą z zamówionymi potrawami i niektórym jednak nie udaje się wygrać.
Powrót zaczyna się gdzieś koło 19:00. Realizując zamysł Domina (pomysłodawca gastro-czwartków), rzeźbimy trochę asfaltem, trochę terenem w stronę Tucznawy i dalej w stronę Wojkowic Kościelnych. Tam wbijamy na ścieżkę wzdłuż Pogorii 4 i jedziemy do pierwszej knajpy. Część ekipy żegna się i uderza do domów a my w piątkę zasiadamy uzupełnić nieco poziom płynów. Czas biegnie szybko na wesołych rozmowach i konsupcji. W międzyczasie robi się całkiem ciemno. Po 22:00 decydujemy się ruszyć już do domów. W ruch idą diodówki. Dojeżdżamy pod RZGW i tam żegnam się odbijając na Preczów. Dalej przez Sarnów prosto do domu.
Wyszła piękna ustaweczka. I pojeździliśmy. I pogadaliśmy. I pośmialiśmy się. I pojedliśmy. Full komplet. Pogoda dopisała - ani za zimno, ani za ciepło, bez deszczu, nieco wiaterku.
Niestety GPS dalej robi numery. Już nawet go zdjąłem z kierownicy i tylko na smyczy przy plecaku umocowany jedzie a i tak robi numery i się wyłącza. Tym razem 4-5 razy przynajmniej więc odczyt nieco stratny ale.

Link do pełnej galerii


W drodze do Bidy.


Co by tu wybrać... :-)


I już po obiadku :-)


Domino nawet "zastawę" wszamał.


Chwilka na foto w drodze powrotnej.


Tu już komary żarły na całego.


Ciekawe jak ten zachód słońca wyszedł...


Dobra mina do jeszcze lepszej gry :-)


Uzupełnianie izotoników na Pogorii 4.


I podsumowanie dnia = dojazdy + ustawka. Tak szacuję, że ze 3km, a może i więcej, się nie zliczyło bo GPS często się wyłączał.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 09:18 piątek, 19 lipca 2013 | linkuj Kolejna fajna ustawka :)
limit
| 11:02 czwartek, 18 lipca 2013 | linkuj Napchałem pod klapkę gąbkę i zobaczymy czy to coś da. Jeśli jednak to coś w środku to serwis. Tyle, że muszę innego poszukać bo ten co znalazłem jest na razie nieczynny.
amiga
| 09:34 czwartek, 18 lipca 2013 | linkuj Strasznie nie lubię jak ktoś nieznajomy siedzi mi na kole...., doprowadza mnie to do szału. Zresztą za nieznajomymi też średnio lubię jeździć...
Widzę, że walka z GPS-em jest nierówka...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!