DPOD
-
DST
46.00km
-
Czas
02:29
-
VAVG
18.52km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na termometr dziś nie patrzyłem nawet. Bardziej interesowało mnie to, czy będzie lać bo na wstawaniu i padało a chwilę później nawet lało. Już prawie gotów byłem do użycia zbiorkomu ale się uspokoiło i jednak rowerek wszedł w użycie.
Choć nie bezboleśnie. Łapię się za Błękitnego Rumaka a tu flap na tyle :-( Pewnie po wczorajszym kapciu na ustawce coś jednak jeszcze zostało i do rana sprawę załatwiło. Czyli dziś po południu dokładniejsze oględziny. Jest jednak w odwodzie Srebrna Strzała. Przerzutka światełka i GPS-u i w drogę.
Drogi mokre. Miejscami coś tam nawet kapnęło ale generalnie nie było tragicznie. Tempo dziś spacerowe coby za bardzo się nie uflogać. GPS znów kilka razy się wyłączył :-/ Chyba jednak nie chodzi o baterie tylko o wstrząsy czyli coś w środku jest nie tak.
Na wjeździe do Będzina misie. Pewnie kazali ludziom dmuchać. Mną się nie zainteresowali.
Na wyjściu z pracy ulewa. Jestem tak zmarnowany dziś, że mi to zwisa i jakoś nie rusza mnie, że będzie trzeba poczekać aż trochę się uspokoi. Uspokaja się po 5 min. Ruszam w stronę Dąbrowy Górniczej i dalej na molo na Pogorii 3. Wzdłuż zbiornika jadę w stronę Pogorii 4. Już miałem skręcić za Świątynią Grillowania i przebić się przez tory na P4 ale doszedłem do wniosku, że pogoda nie jest jeszcze dość podła i pozaginam nieco powrót. Jadę dalej w stronę klubu jachtowego i odbijam w stronę Piekła. Asfaltem, w towarzystwie przygodnego bikera na szosie, który jechał do nowo powstałego klubu jachtowego na Pogorii 4 na Mariankach, dojeżdżam do tychże a dalej już solo do Kuźnicy Piaskowej, Dąbia, Strzyżowic i do domu. Tempo wybitnie spacerowe ze względu m. in. na wiaterek z zachodu, chwilowe zacinanie wodą w gębę, ogólną niechęć do pośpiechu i chłód.
GPS wytrzymuje bez jednego resetu całą drogę. Wygląda na to, że diagnoza Amigi okazała się trafna.
Kategoria Praca
komentarze