Ustawka Oli czyli żal nie być, strach jechać :-)
-
DST
112.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
07:18
-
VAVG
15.34km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
I stało się. Ola ponownie zwołała ustawkę. Tym razem pod gastronomicznym wezwaniem.
Przybywam niemal punktualnie na miejsce zbiórki, czyli górkę środulską i przez chwilę mam wrażenie, że jestem pierwszy ale to tylko dziewczyny, Edyta i Ola, zmyślnie ukryły się za jakimś drzewkiem. Szybko odpowiadam na zawołanie i już się witamy. W chwilę potem przybywa jeszcze Domino. Wesołe rozmowy i kilka minut dla spóźnialskich. Jednak nikt się więcej nie zjawia. Może to przez pogodę bo jakaś taka mżaweczka nieco się objawia. Nas to jednak nie zniechęca i ruszamy. Plan jest taki, że żółty szlak. Na początku usiłował nam się ukryć ale w końcu za pomocą mapy i GPS-a został przyszpilony, uchwycony i zmuszony do prowadzenia naszej czwórki do celu. Później jeszcze korzystaliśmy wymiennie ze szlaków: niebieskiego, czarnego, chyba zielonego konnego i czerwonego. W użyciu były również dukty leśne nie oznaczone na mapie czy GPS-ie a także zupełne bezdroża czyli przełaje. Ogólnie jazda super niezależnie od tego czy trafiło się błoto, piach, czy równy dukt leśny. Asfalty owszem, również były, ale jakoś tak niechętnie stosowane przez Olę i Edytę (przez tą drugą szczególnie po pewnym zdarzeniu na trasie, o którym my wiemy a Ona może napisze, albo i nie, jeśli uzna za stosowne). Mieliśmy okazję w każdym bądź razie porządnie się uflogać co też radośnie czyniliśmy.
Dotarłszy do Bukowna parkujemy przy pizzerii. Wygląda mało okazale ale moi towarzysze zapewniają, że to nie pomyłka i jesteśmy w dobrym miejscu. Niestety miejsce okazuje się zarezerwowane i nici z zachwalanych smakołyków. Ale jest jeszcze druga część gastronomicznego tytułu ustawki i tam trafiamy w dziesiątkę. Pyszne lody i równie doskonały deser, którego słowami nie ma co opisywać. Trzeba tam po prostu pojechać i spróbować. Warto.
Zaczęty od deseru posiłek trzeba było uzupełnić elementem podstawowym ale nie mogliśmy tego dokonać w Bukownie bo wszystkie lokale zarezerwowane. Tak więc udajemy się do Olkusza (jakoś zadziwiająco szybko tam lądujemy). Przy okazji przeprowadzamy inspekcję prac budowlanych na rynku. Trwają. Tyle można powiedzieć.
Z pewnego źródła w Bukownie dowiadujemy się, gdzie w Olkuszu jest dobra pizzeria. Szukamy. Raz mijamy ją nieświadomi, że to obiekt, którego szukamy. Ale rozpytywanie nielicznych przechodniów ponownie kieruje nas w jej kierunku i tam w końcu parkujemy na zainstalowanie podstawy do deseru.
Lokalizacja jak najbardziej trafiona. Może nie jakoś super tanio ale za to zdecydowanie bardzo smacznie. I można się było z rowerkami tam zapakować. Troszkę nam tu schodzi.
A potem powracamy na szlaki. Znów jest piasek, błoto, lasy czyli wszystko, czego nam do szczęścia trzeba. I tak sobie lecimy, od czasu do czasu przeskakując większe (niektóre naprawdę całkiem spore) lub mniejsze błotka i bajora.
Po drodze dziewczyny pokazują Domino i mnie jak się można dobrze bawić przebywając takie miejsca ;-)
Od czasu do czasu, kiedy robimy minutkę postoju, zaczyna się jakieś pokapywanie. Wystarczy jednak, że się ruszymy i robi się od razu ok. Tak więc praktycznie cały czas jesteśmy w ruchu.
Dzień miło i szybko płynie ku wieczorowi. Kilometrów przybywa ale i my zbliżamy się nieuchronnie do końca wspólnego objazdu. Docieramy do Pogorii 4 koło Piekła i tam się dzielimy. Domino odprowadza Olę, ja jadę z Edytą za park na Zielonej i na przecięciu ścieżki z drogą do Łagiszy żegnamy się. Dalej sam przez Sarnów wracam do domu mocno zmarnowany ale za to zadowolony, że niedziela tak wesoło spędzona.
Dzięki ekipie za wspólne kręcenie. Warto było. Kto się wybierał a wystraszył pogody niech żałuje bo jest czego. I do następnej ustawki Oli. Pewnie znowu będą stałe elementy obowiązkowe czyli: brodzenie, chlapanie, przedzieranie się i inne takie :-)
Link do pełnej galerii
Przedstartowe pogaduchy.
Przełaje.
Ten maz na zdjęciu to Domino. Taki był szybki w śmiganiu przez brody.
Ola knująca gdzie by tu nas przepuścić :-)
Reklamujemy cukiernię w Bukownie.
Przeskok do Olkusza.
Micha :-)
Piasek, kamienie...
A oni jadą i focą.
Można było górkę objechać, tylko po co? :-]
Chwila dla reportera.
Domino forsuje kolejne bajoro.
Asfalty też były.
A tu się Oli wyskoczyło z butów. Nie całkiem planowo ;-)
Ustawkowa wersja "Kopciuszka" :-p
Siedziba patriotów.
Dobrze jest. Jeszcze tylko te krzory i stromizna, i jesteśmy na czerwonym szlaku.
Trzebiesławice za nami. Tuśmy na podjeździe z Dominem troszkę szybciej sobie pokręcili. Jakoś tak dobrze szło.
Pożegnanie na Piekle.
Podsumowanie dnia.
I jeszcze mapka z teren naszej akcji dzisiejszej.
Kategoria Jednodniowe
komentarze
żartuję oczywiście. jeszcze chwila i może sam się gdzieś wybiorę w te okolice...