Zamach na Strzelce Opolskie
-
DST
90.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
05:15
-
VAVG
17.14km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zamachnąłem się. Porządnie. I nieskutecznie. Zamach był na to, by zrobić rundkę do Strzelec Opolskich. Po dystansie widać od razu, że zamach zakończył się niepowodzeniem. Fiasko zamachowi zgotował północny wiatr.
Do zamachu próbowałem znaleźć współzamachowców. Chętni byli ale większość nieczasowa bo w niewoli czyli w pracy. Jedyna wolna Ola długo się zastanawiała aż w końcu prognozy na dziś i wczorajszy wieczorny opad deszczu oraz planowana na jutro dłuższa ustawka sprawiły, że zdecydowała jednak odpuścić. I po prawdzie, to nie wiem czy nie była to słuszna decyzja. Jutro się okaże, czy moje nogi nie powiedzą mi grzecznie sp...adaj gdy zaproponuję im udział w zimowej ustawce. Się okaże.
Tak więc do zamachu przystąpiłem sam. Wystartowałem nieco po 8:30. Pogoda była wredna. Momentami nawet coś tam śladowo kapało (co widać też na foto jeśli przyjrzeć się mojemu kaskowi). Cały czas wiało z kierunku głównie północnego choć czasem miałem też wrażenie, że i z zachodniego. Generalnie wiało. Na zjeździe z Góry Siewierskiej do Twardowic, gdzie normalnie to się 50 km/h bez specjalnego napinania robi, ledwo jakieś 33 km/h udało mi się wycisnąć. Tak wiało! I do tego jeszcze leciał jakiś taki drobny śnieżek. Ciął po gębie strasznie.
Tak więc już się wyjaśniło, że rozruch rozpocząłem od wspinaczki pod Górę Siewierską i dalej pod Twardowice. Stamtąd pojechałem przez Siemonię i Sączów, gdzie pierwszy raz wbiłem w teren. Potem teren występował jeszcze kilka razy. Za Niezdarą wbiłem w las i ciągnąłem tamtędy aż do Miasteczka Śląskiego. Tam moment postoju na wciągnięcie pierwszej, nieco nierównej, ścieżki czekolady. Deficyt energetyczny zaczął się objawiać dużo wcześniej niż podejrzewałem, że może wystąpić. Spodziewałem się, że nie tak szybko to się stanie z powodu byczo wielkiego śniadania. Niestety walka z wiaterkiem i temperaturą zrobiły swoje.
Przebijam się przez Miasteczko, zrobiwszy kilka foto kolejnego kościółka ze szlaku zabytków drewnianych i wbijam w teren ciągnąc do Tworoga zielonym szlakiem (który gdzieś mi się po drodze zresztą zawierusza).
Tworóg osiągam nieco przed południem. W chwili gdy robiłem zdjęcie kościoła zegar wybijał południe. W tym samym czasie GPS powiedział, że do Strzelec Opolskich są jeszcze 33 km. Niby niedaleko. Do 15:00 bym dał spokojnie radę. Ale. Miałbym potem jeszcze jakąś godzinę dnia a to zdecydowanie za mało by wrócić o jakiejś sensownej porze do domu. Ze Strzelec do mnie to minimum 50km. Jazda po nocy mi się nie uśmiechała wziąwszy pod uwagę wiejący wiatr i temperaturę. Decyduję, że czas zaginać trasę do domu. Sprawdzam co jest mniej więcej na południe, południowy-wschód i wybór kolejnego punktu pada na Zbrosławice. Ruszam.
W Miedarach chwila przerwy na sesję komunikacyjną z Olą. Opowiadam jej o warunkach, na jakie nadziałem się w drodze by ułatwić jej decyzję na jaki wariant przejażdżki się zdecydować. I odradzam pomysł wzięcia udziału w Masie Krytycznej w Bytomiu. Nie wiem w końcu na co się zdecydowała ale swoje powiedziałem :-) Jeszcze tylko kilka słów na temat jutrzejszej ustawki i kończymy sesję. Rzeźbię dalej.
Po drodze dłuższy postój na wciągnięcie 0,5 litra gorącej herbatki z sokiem malinowym oraz tym razem dwóch ścieżek czekolady.
GPS jakimiś tajnymi, bocznymi uliczkami przepycha mnie przez Zbrosławice. Po drodze chciał mnie jeszcze w teren wpuścić i nawet się skusiłem, ale po 100 metrach dałem spokój. Błocko momentalnie oblepiło błotniki i amorek. Jeszcze drugie 100 m i musiałbym wszystko pozdejmować żeby koła się w ogóle kręciły. Wracam na asfalt.
Wiaterek, zimny bo zimny, jednak zrobił coś dobrego. Przesunął chmury i słoneczko ładnie wydobyło kolory z otoczenia. I nawet troszkę grzało. Ten fakt oraz to, że wiaterek miałem w plecy (a na plecach wdzianą przed Boruszowicami wiatróweczkę) sprawiły, że jechało się całkiem nieźle. Jeśli tylko nie występował dłuższy postój to nie było opcji by zmarznąć. No może trochę gębę owiało.
Dalej moje koła przetoczyły się kolejno przez Tarnowskie Góry (Repty), Radzionków, Kozłową Górę, Dobieszowice, Rogoźnik i Strzyżowice by w końcu dowieźć mnie do domu. Po drodze jeszcze foto różne. Stanie na przejeździe kolejowym i sesja łącznościowa tym razem z Marcinem. Szybka, bo nie chciałem wpieniać kierowców :-) Stanąłem na poboczu na długim prostym zjeździe gdzie dało się przycisnąć a wszyscy dawali po hamplach bo z daleka było widać moją kamizelkę ;-)
Ogólnie pomimo wrednego wiatru to jechało się nieźle. Za to w domu od razu atak na gorącą michę bo jednak kręcenie w takich warunkach zabiera sporo sił. W trakcie jak ładowały się foto do galerii ucinam jeszcze dodatkowo drzemkę. No dał mi ten dzień nieco w kość. Trochę szkoda tych Strzelec Opolskich ale czasem lepiej nie giąć by nie przegiąć. Będzie jeszcze okazja je popełnić.
Link do pełnej galerii z dziś
Na zdjęciu widać i pogodę jaką miałem na starcie i coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Całkiem niedawno jeszcze tego nie było. Jechałem akurat od drugiej strony i sobie pomyślałem, że temu to się jazda skończyła ciekawie. Dopiero jak minąłem pojazd to się okazało, że to reklama. Jak dla mnie - skuteczna :-)
Nie wiem kiedy ten daszek ustawili (to w Niezdarze) ale chyba też całkiem niedawno bo go nie pamiętam. Oj zmieniają mi się okolice, zmieniają...
Las w drodze do Miasteczka Śląskiego. Na kasku wspomniane ślady opadów.
Drewniany kościółek w Miasteczku Śląskim.
Zielony szlak z Miasteczka Śląskiego do Tworoga, który mi się potem gdzieś posiał.
Do Tworoga docieram jak w westernie, w samo południe.
Miejsce, w którym zrezygnowałem z terenu zaproponowanego przez GPS-a. Bagno straszne. Choć by mi nieźle drogę skróciło. Ale miałem już dość wrażeń na dziś.
Oooooorła cieńńńń...
Prawie jak hodowla jemioły. Ciekawe czy da się nią też tak upalić, jak ziołem? ;-)
Aleja grozy. Wyobraźcie sobie: szklaneczka, tracicie panowanie nad kierownicą, z przeciwka ciśnie 30-tonowy TIR. A tu nie ma gdzie spieprzać...
Jeszcze ociupinka terenu w drodze do Zbrosławic.
A to już chyba centrum Zbrosławic. Tak mniemam po kebabie i po tym, że za plecami miałem jeszcze Żabkę i Biedronkę oraz chyba jakiś bank.
A tu jakoś nie mam żadnego komentarza :-)
Rozglądałem się za tą kopalnią ale ja chyba jednak mocno ślepawy jestem bom nie dostrzegł. Albo może widziałem tylko nie wiedziałem, że widzę.
A tu ładnie światełko kościół podkreśliło. W ogóle o zachodzie to jakoś tak zwykłe rzeczy magiczniej wyglądają.
Skoro czekamy na pociąg, to sobie foto strzelę.
I na koniec podsumowanie dnia wg Garmina.
Kategoria Jednodniowe
komentarze
Piękna zimowa trasa :), do 14kkm już niewiele