A w kasku jeździ się po to, że...
-
DST
110.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
07:13
-
VAVG
15.24km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś bajka o tym, po co jeździ się na rowerze w kasku. Nim jednak dojdziemy do tego punktu to trzeba zacząć od tego, że na forum Gostbikers umówiłem się z Mariotruckiem na kółeczko w zarysach obejmujące Pogorię 4, Siewierz, Zawiercie, Myszków, Koziegłowy, Cynków, Pogoria 4. Trochę to potem inaczej wyszło ale nie był to plan jakiś super sztywny, raczej punkty wyznaczające mniej więcej kierunek. Umówiliśmy się na 8:30 obok budynku RZGW przy Pogorii 4.
Wyjechałem o 8:00 i na miejsca dotarłem w 20 minut. Pozostały czas do startu zajęły mi widoczki w postaci chmur, które też uwieczniłem kilkoma foto.
W międzyczasie nadciągnął Mario. Mówił, że nadział się po drodze na sakramencki lód. Ruszamy. Nie ujechaliśmy kilometra, kiedy to wykonuję konkretną glebę. Na prostej drodze nieco się rozpędziliśmy i wjechaliśmy na odcinek pokryty lodem. Lekki ruch kierownicą i leżę. Podczas upadku solidnie przydzwoniłem czerepem o asfalt. Zbieram się na nogi i czas na ocenę strat. Film mi się nie urwał czyli nie jest tragicznie. Zdejmuję kask. Pęknięty. Konkretnie. Gdyby nie skorupka to baniak miałbym nieźle obity. Do kompletu jeszcze niewielka dziura na rękawie kurtki i nieco pogięty prawy pedał. Mogło być gorzej.
Jedziemy dalej. Omijamy oblodzony kawałek trawą. Potem już ścieżka mokra i bez lodu. Jedziemy w stronę Siewierza ścieżką rowerową i potem odbijamy w stronę Zawiercia na zielony szlak. Głównie rozmoczony ale jest też i trochę lodu. W paru miejscach z buta by obejść rozlewiska i cieki wodne. Do samego Zawiercia nie dojeżdżamy. Lasami, szlakami kierujemy się w stronę Myszkowa. Po drodze zaliczam drugą glebę ale tym razem bez strat. Wjechałem w kałużę i w ostatniej chwili zdążyłem tylko zakomunikować coś w stylu: "O! Lód". Kółko przednie ujechało i znowu wykładka. Po tym, to już każdą większą kałużę traktowałem dość podejrzliwie czy nie ma jakiejś pułapki. Raz czy dwa coś tam było ale udało się przebyć bez problemów.
Jedziemy do Myszkowa. Gdzie się da to bocznymi drogami. Do samego Myszkowa wjeżdżamy szlakiem żółtym. Miasto przejeżdżamy czerwonym. Potem rzeźbienie wertepami i asfaltami w stronę Koziegłów. Do samych Koziegłów nie dojeżdżamy. Przez Koziegłówki jedziemy do Rzeniszowa i dalej do Cynkowa by terenem przebić się do Strąkowa i dalej do Mierzęcic, Targoszyc i Toporowic. Stamtąd do Dąbia, przez Chrobakowe pod szklarnie. Dalej przez Sarnów z małym postojem na tankowanie i dalej prosto do Będzina. Pod zamkiem robimy końcowe foto i Mario jedzie myć rowerek a ja przez Zamkowe i lasek grodziecki wracam do siebie.
95 km ciszy i spokoju w drodze. Ledwo się człowiek do miasta zbliżył a tu zaraz się na drodze chamy pojawiły. Jeżdżą mocno przeginając z prędkością. Wyprzedzają na ciągłych i przed przejściami dla pieszych. Trąbią bez opamiętania. Niektórym chyba na nerwy podziałały te święta. Choć trzeba też przyznać, że byli kulturalni kierowcy i to całkiem sporo. Niestety ci gorsi zawsze robią opinię ogółowi.
Co do dnia, to był na rowerowanie całkiem w porządku. Co prawda na starcie coś tam kapnęło ale było za to ciepło. +5 stopni. Potem nawet słoneczko wychodziło i wiaterek jakoś nie dawał się we znaki. Po południu pogoda nieco się pogorszyła. Nadciągnęły chmury i pojawił się chłodny wiatr, który momentami nieźle nas spowalniał. Generalnie jednak jak na grudzień było całkiem ok.
Fajnie się jechało z Mariuszem. Postoje tylko te niezbędne na pojenie, wciągnięcie ścieżki czekolady czy inne czynności techniczne (oraz moje gleby). Spontaniczna jazda z wybieranymi w locie drogami. Tempo w sam raz. Bardzo się cieszę, że udało nam się razem to kółeczko popełnić :-) I zleciał ten czas bardzo szybko.
Plan na jutro: zakupić nową skorupkę. Obecna dołączy do pierwszej ku pamięci i przestrodze.
Galeria z dziś
Chronologiczne to na początku było focenie chmurek nad Pogorią 4.
Potem nadciągnął Mariusz i ruszyliśmy po przywitaniu.
Potem wyszła mi kasacja kasku :-/
Kasacja odbyła się w takich oto okolicznościach przyrody przy prędkości gdzieś ciut ponad 20km/h.
Potem długo, długo jazda aż do tego miejsca, gdzie do kolekcji dołączyłem drugą glebę :-/
Takich miejsc po drodze jeszcze trochę było. Niektóre dało się przebyć na kołach. Tutaj to akurat żółty szlak do Myszkowa.
Podjeżdżamy do Kozichgłówek.
Sanktuarium w Kozichgłówkach. Niestety nie zapamiętałem czyje.
Już blisko domu. Podjazd pod Targoszyce.
Końcowa fota niedaleko zamku w Będzinie.
Podsumowanie trasy wg GPS-a
Kategoria Jednodniowe
komentarze
Mam nadzieję, że nie napotkam dzisiaj na mej trasie lodu.
Pozdrawiam!