Opowieść z obrazkami o tym, jak niektórzy przedawkowali święta
-
DST
102.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
05:47
-
VAVG
17.64km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś nigdzie nie mogłem się doczytać o jakiejś ustawce na pierwszy dzień świąt więc sam ze sobą się ustawiłem, że wstanę rano i spróbuję uderzyć do Koszęcina.
Ustawka się udała :-p Wstałem rano i uderzyłem. Skutecznie.
Na początek wspinaczka do Siewierskiej Góry i dalej kierunek na lotnisko w Pyrzowicach. Objeżdżam je od wschodu zatrzymując się na chwilę jakby przypadkiem coś lądowało lub startowało to bym sfocił. Niestety wiało nudą i chłodem więc ruszam dalej. Teraz kolejny punkt to Strąków gdzie docieram po nieco terenowym kawałku leśnym. W Strąkowie obieram kierunek na Cynków i tu ponownie jest spory kawałek po oblodzonym terenie. Kiedy wybywam na asfalty robię zwrot w stronę Woźnik. Ładną, czystą jezdnią docieram na rynek i teraz zwrot w stronę wmordewindu czyli na zachód. Zaczynają się tereny mniej mi znane i wspomagam się mapą (by mieć obraz w skali makro) i GPS-em (by mieć obraz w skali "gdzie-ja-jestem"). Jazda idzie sprawnie. Postoje głównie na focenie, wciągnięcie ścieżki czekolady lub wyrównanie ciśnienia płynów.
W okolicach Piasku dziwnie mi tylne koło rzuca. Zjeżdżam na bok, kluczyk do szprych i po kilku minutach jest o niebo lepiej. Na wertepach nie było czuć, że coś jest nie tak ale na równej drodze od razu takie coś wychodzi.
Jadę dalej. Z mojego postoju serwisowego widziałem po lewej samochód na poboczu ale, że daleko to nie zwróciłem na niego uwagi specjalnej. Dopiero jak podjechałem, to okazało się, że ktoś już zdążył przedawkować święta. Te będą go kosztować trochę więcej niż przewidywał. Chwilę dalej, tym razem po prawej, leży w lesie martwy dzik. Pewnie go jakiś samochód trzepnął. Szkoda borostwora :-(
Do Koszęcina wiele się nie dzieje. Droga prosta, równa. Czasem tylko jakaś blaszanka gna jak szalona. Kierowcy to chyba strasznie mało bystre plemię. Żaden jeszcze nie odkrył chyba, że przed śmiercią nawet najszybszą furą nie uciekną.
W Koszęcinie robię zwrot na kierunek Tworóg ale w planie mam odbicie w Brusieku. Po drodze napotykam drewniany kościółek szlaku zabytków drewnianych. Robię kilka foto i jadę dalej.
Docieram do Brusieka, gdzie kolejny drewniany kościółek ze szlaku zabytków drewnianych. Znów kilka foto. Obok kościoła szopka z drewnianymi figurami. Też kilka foto i wbijam w teren w kierunku Mikołeska.
Super się jedzie lasami. Miejscami lód, miejscami kałuże i błoto ale w sumie jest przyjemnie. Zadziwiająco zielono.
Docieram w końcu do Boruszowic. Powoli zaczynają mi się ścieżki w czekoladzie kończyć tak więc i trasę czas powoli zapętlić do domu. Bez większego kluczenia jadę do Tarnowskich Gór i potem dalej przez Świerklaniec, Dobieszowice, Rogoźnik i Strzyżowice do siebie.
Docieram jeszcze "za jasności". Robię coś, czego już dawno nie robiłem, tzn. czyszczę rowerek. Może nie jakoś super dokładnie ale sporo syfu udaje się zmyć póki jeszcze nie przyschnął.
Ogólnie zadowolony jestem z dzisiejszego rowerowania. Całkiem dobre warunki do jazdy. Na jutro jakiś spokojniejszy dystansik. Może też w okolicy jakaś ustaweczka się wyłoni...
Link do galeryi z dzisiaj
Zaglądam czy zdjęcie wyszło. Wiecie, w trakcie jazdy to nie zawsze się uda :-)
Woźniki. Niby miasto a wymarłe jak wszystko do tej pory po drodze.
A tu jest bajka o takim, co przedawkował święta. Ewentualnie "miszcz" kierownicy nieucieka, bo już się nie da.
Niestety święta świętami ale życie nie zawsze toczy się dalej. Tym razem borostwór miał pecha.
Kilometrów przybywa...
Drewniany kościółek zabytkowy w Koszęcinie.
Może ja niebywały w świecie jestem ale takie znaki widzę pierwszy raz, tzn. te czarne łapy. Widzieliście gdzieś to już wcześniej?
Drewniany kościółek w Brusieku.
I szopka tuż obok.
Info dla tych, co nie wiedzą jak wygląda ścieżka czekolady. Wygląda tak. Trochę nierówna ale to wciąż ścieżka.
Pałacyk w Nakle Śląskim. Jak jechaliśmy z Marcinem nad morze, to był jeszcze w rusztowaniach. Teraz wygląda trochę lepiej.
Zbiornik Kozłowa Góra i rozmoknięty wał. Jazda po nim to masakra.
SPD-y i neopreny. Ha! Nie ma szans żeby dały radę przy takich warunkach w terenie. A trekkingi i stuptuty się sprawdziły. Ufajdane ale w butach sucho. Choć stopy i tak poczuły chłód. Ale przynajmniej nie przemokły.
Podsumowanie trasy wg GPS-a :-)
Kategoria Jednodniowe
komentarze
A znaki... Polska... Widać zwykłych znaków niektórzy "kierowcy" nie zauważali...