limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Atak na "dwusetkę"

  • DST 206.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 11:06
  • VAVG 18.56km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 listopada 2012 | dodano: 03.11.2012

Jakiś czas już mnie męczyło żeby zrobić "dwusetkę" i w końcu się zmobilizowałem.
Pobudka wcześnie (4:00) by na luzach się przygotować i nafutrować. Wyruszyłem około 6:25 i jeszcze udało mi się wbić na górkę paralotniarzy w Górze Siewierskiej i ufocić wschód słońca. Potem już normalna jazda. Kierunek na początek: Woźniki. Dojechane mniej więcej w przewidywanym czasie. Kolejny cel: Przystajń. Trasy nie miałem zaplanowanej w detalach. Jedynie punkty pośrednie. Pomiędzy rzeźbiłem na bieżąco. Tak więc wypadły po drodze i lasy, i pola, i mnóstwo mniejszych i większych miejscowości. Z Przystajni prosto na Olesno. Docieram tam około 14:00. Pokręciłem się trochę w poszukiwaniu lokalu gastronomicznego, do którego dałoby się wbić z rowerkiem ale nic mi w oko nie wpadło. Tylko restauracja na rynku i pizzeria. Obydwie raczej bez odpowiedniego dla mnie zaplecza. Tak więc się zwinąłem stamtąd. Początkowo na Dobrodzień ale tak sobie wykalkulowałem, że dnia braknie i zmieniłem po drodze plan czyli kierunek na Lubliniec. Wioskami, lasami, polami dorzeźbiłem w końcu do celu. Po drodze trochę focenia. Poznęcałem się między innymi nad zachodem słońca. Naprawdę ładne kolorki były. W Lublińcu zasiadłem do solidnego obiadu w Chacie Wuja Toma. Żurek, kurczak w sosie pieczarkowym + dodatki, gorąca herbata i kawa. To był już ostatni dzwonek na solidną porcję kalorii. Odczuwałem zimno bardziej niż ono faktycznie oddziaływało czyli organizm był wyskrobany z resztek energii. Tego, co spożyłem w Chacie wystarczyło już do powrotu. Z Lublińca wyjechałem przed 17:30 czyli w ciemnościach. Na początek "11" do Tworogu. Potem trochę rzeźbienia na pamięć i Garmina w stronę Tarnowskich Gór. Z Tarnowskich Gór całkiem na Garmina. Tak mnie motał, że nie wiedziałem po ciemku gdzie jestem. Odnalazłem się dopiero w Kozłowej Górze. Stamtąd już bez pomocy trafiłem do domu.
Po drodze było różnie. Postraszyłem trochę po lasach sarenki i wiewiórki. Zirytowałem całą masę psów. Pokopałem sobie w piasku i błocie. Poślizgałem się na mokrych liściach. Chwilkę pomokłem w drodze do Przystajni. I całkiem sporo nasiłowałem się z wiatrem. W domu byłem o 21:55. Kawał dnia w siodle.
Ale w sumie uważam wyjazd za bardzo udany. Cel osiągnięty: ukręcona dwusetka. I to w listopadzie, dla mnie miesiącu niełatwym do jeżdżenia.



Link do pełnej galerii


Wschód słońca na górce paralotniarzy.


Postój futrunkowy w drodze do Woźnik.


Zabytkowy kościół w Woźnikach.


Podobno Psar w polskim kraju jest 13. Te nie są "moje".


Zabytkowy kościół w Boronowie.


Przejechałem też przez miejsce, gdzie szalało tornado.


Rezerwat cisa.


Las w drodze do Przystajni. Szkoda, że nie było słońca. Kolorki z pięknych byłyby obłędne.


Olesno.


Wysoka.


Takie tam po drodze...


Cienie się wydłużają a do Lublińca jeszcze trochę zostało.


Znęcanie się nad zachodem słońca.


Lubliniec.


Chata Wuja Toma.


Jeszcze nie w domu ale blisko coraz bliżej.


Te plamy w tle to malunek na bunkrze w Dobieszowicach. Biorąc pod uwagę trasę tego dnia to jestem rzut beretem od domu.


Kategoria Jednodniowe


komentarze
amiga
| 09:03 poniedziałek, 5 listopada 2012 | linkuj Atak zakończony powodzeniem :) Gratulacje
limit
| 19:10 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj gizomo201: Było i parcie na dystans i dobry dzień ku temu zarówno pod względem dyspozycji jak i aury.
Krzychu22: Czasem człowieka nachodzi tak solo się pobujać.
kosma100: Obudzony to już byłem chyba dość dawno. Teraz bym powiedział, że wszedłem w tryb hiperaktywności ;-)
Nekor: Chciałem Marcina wyciągnąć ze względu na to, że jechaliśmy nad morze i wiedziałem jak się z nim długi dystans będzie jechać ale nie był tego dnia w dyspozycji na takie harce. Ale rok się jeszcze nie skończył i kto wie... może coś w grudniu? ;-)
nekor
| 16:46 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Wielkie gratki............. I to wyczyn w jedno osobowym składzie......Jeszcze raz gratulacje. Pozdro.
kosma100
| 08:55 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Limit No w końcu się obudziłeś z jesiennego snu :-)
Gratuluję samozaparcia :-)
Pozdrawiam!
Krzychu22
| 07:40 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj No kurde kurde nie dość że jednak zimno, ciemno to jeszcze samemu szacun. A trzysetka jak najbardziej do zrobienia.
gizmo201
| 07:35 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj Widać konkretnie cię wzięło na jeżdżenie, jak na pogodę to szok, że tyle ci się chciało. Chylę czoło :O
limit
| 04:39 niedziela, 4 listopada 2012 | linkuj man222,pablo84,noibasta: Dzięki :-)
Kysu: Latem to będzie trzeba zrobić atak na "trzysetkę" :-)
Kysu
| 23:29 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj Chylę czoła za to dostanie się na "rowerową przechwałkę" taki dystans chętnie zaatakuję, ale latem :)
noibasta
| 23:15 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj Gratulacje :)
pablo84
| 21:41 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj no no moje wyrazy szacunku :) ja dziś bardzo skromnie a i tak ciężko mnie się gnało do przodu... szacun :)
wloczykij
| 21:38 sobota, 3 listopada 2012 | linkuj No Gratuluje ładny dystans!!! Tym bardziej w tako pogoda sam nie wiem czy bym 100 uszczelił!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!