DPND
-
DST
34.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
15.34km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
-2 na starcie. Bezwietrznie, bezmgielnie. Ale jazda już nie ta. I nogi nie podają jak by mogły i napowietrzanie też nie to. Trochę tak dziwnie dojechać na miejsce za dnia jak się jeszcze w piątek dojeżdżało po ciemku. Niby w "dobrą" stronę czas przesunięty ale organizm i tak wie swoje, że coś jest nie tak.
Powrót z jazdą extremalnie zachowawczą a to dlatego bo ponieważ sprawdziła się prognoza pogody i zaczęło sypać. I to SYPAĆ. Sypać z kierunku wmordewindu. Jazda wyglądała więc tak, że co trochę stop, przecieranie okularów i pobieranie namiaru orientacyjnego gdzie jestem. I tak sobie spacerkiem porzeźbiłem na początek do Dąbrowy Górniczej. Wyszarpawszy nieco z bankomatu poturlałem się w stronę Zielonej (po drodze dwie siksy wlazły mi w ostatniej chwili pod koła, w myślach, i chyba nie tylko, dostały na odlew parę qrew). Miałem nadzieję, że drzewa nieco osłabią opad. W parku pusto. Teraz można by wszędzie horrory kręcić. Scenerie są w sam raz. Wertepkoma poturlałem się najpierw do Łagiszy i potem polami przez Gródków do swojej wiochy. Na finiszu jeszcze małe zakupy.
O dziwo, do domu dotarłem niemalże suchy i w zasadzie niezmarznięty. Zupełnie nie tego się spodziewałem. Za to rowerek oblepiony śniegiem. Przednia przerzutka oblodzona i zamarznięta. Teraz stoi bidak w garażu i obcieka.
Zastanawiam się czy po dzisiejszych opadach jutro będą warunki na jazdę rowerem. Raczej to nie spłynie. A jak samochody rozjeżdżą i potem zamarznie, to się porobią koleiny i jazda będzie nieco trącać loterią. Poza tym pewnie zaczną sypać sól.
Kategoria Praca
komentarze