DPD
-
DST
34.00km
-
Czas
01:43
-
VAVG
19.81km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
+10 na starcie. Ciemno jak ... (na kropeczkach wpisz co uważasz).
Prognoza prawie się sprawdziła. Prawie, bo zaczęło padać. I prawie, bo nie przestało do 17:00. Do tej godziny czekałem. Potem wszamałem coś na szybko i w końcu około 17:30 wybyłem w drogę do domu, którą zagiąłem tak, żeby podjechać do Oli i wymienić się zdjęciami. Zostawiłem moje na płytce dla niej i dla Edyty a w zamian dostałem płytkę ze zdjęciami ich autorstwa. Do samych drzwi nie przestało padać tak też i wróciłem zlany do gołej skóry. Na odcinku między Decathlonem w Sosnowcu a przejazdem pod torami przed dworcem kolejowym w Będzinie ze dwa razy wjechałem w rozlewiska. Neoprenowe ochraniacze, jakkolwiek utrzymały względną ciepłotę, to na pewno były zupełnie nieprzystosowane do takiej ilości wody. Ładnie nasiąkły. Podobnie jak spodnie do kolan. Zebrałem też jednego bryzga centralnie na klatę ale nie mam o to pretensji do kierowcy. Takie warunki.
Od Będzina opad nieco zelżał ale nie ustał. Kręcąc młynkami, by cały czas być rozgrzanym, dojechałem do domu. Ciuchy do pralki, ochraniacze i buty w proszek i do wody.
A potem półtorej godziny szczerzenia się do monitora przy oglądaniu pokaźnej kolekcji zdjęć z wypadu w Beskid Niski. Strasznie energetyczny wyjazd. Aż trudno mi uwierzyć, że to były raptem 4 dni jeżdżenia i jeden na wycieczkę pieszą. Wydaje się jakby to był przynajmniej tydzień. Było tyle do zobaczenia, tyle do przejechania...
Kategoria Praca
komentarze