Beskid Niski - Dzień 1
-
DST
58.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
06:00
-
VAVG
9.67km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy dzień rozjeżdżania Beskidu Niskiego zorganizowanego przez Olę i Edytę. Kwaterę mamy w schronisku w Bartnem sporo ponad 600 m. n. p. m. Klimat specyficzny dla schroniska czyli totalny luz. Nic, tylko im pozazdrościć. My z naszym trybem działania według zegarka zupełnie tam nie pasujemy ale też i szybko udaje się wchłonąć ten styl funkcjonowania :-)
Śniadanko na początek, rzut okiem jak tam z rowerkami i ruszamy.
Tras w szczegółach nie będę opisywał bo raz, że są na mapie, dwa że te kilka dni śmigania po górach i dolinach zlewa mi się w jedną długą trasę i dopiero przy pomocy zdjęć jestem sobie w stanie poukładać tkwiące w pamięci widoki w chronologicznym porządku. Po prostu było tego tak dużo, że banan z twarzy ciągle nie daje się zetrzeć :-)
W każdym bądź razie jechaliśmy sobie spokojnie. Gdzie się dało na zjeździe to bez trzymania klamek, gdzie trzeba było, to rzeźbiąc na "jedyneczkach" (a było takich miejsc niemało). Często gęsto fociliśmy we trójkę. Sam doliczyłem się prawie tysiąca zdjęć z tego wyjazdu.
Ola i Edyta znały częściowo te tereny z pieszych wędrówek a resztę miały oczytaną i opisaną więc właściwie jeździliśmy jak po swoim bez błądzenia i kręcenia. Nie znaczy to, że było monotonnie i nudno. Dokładnie przeciwnie. A to bród co jakiś czas do przebycia - czasem na kołach a czasem skacząc z kamienia na kamień. A to bagnista dróżka. Innym razem grzbietem po łąkach albo grzbietem ale po lesie. Było też trochę wpychania i dość karkołomnych zjazdów.
Pogoda również nieźle dopisała pomimo niejakiej różnorodności. Upałów nie było bo wiadomo, że to już jesień ale nie było też zimno. Tak w sam raz by od rana do zachodu pokręcić się po okolicy z małym postojem na obiadek. Doświadczyliśmy jednego przymrozka (przymrozku?) i delikatnego opadu w ciągu naszego pobytu. Tak poza tym to było dość ciepło i słonecznie.
Po drodze mnóstwo cudów do oglądania co też i widać na zdjęciach: cerkwie, przydrożne kapliczki, widoki, kolorki lasu, zwierzaczki dzikie (które niestety były w większości za szybkie by dać się sfotografować) i hodowlane (które z kolei zupełnie nie przejmowały się tym, że są focone) oraz różne inne dziwy.
Generalnie to było świetnie spędzony dzień na bardzo ciekawej trasie w znakomitym towarzystwie przy mnóstwie dobrej zabawy.
Do schroniska wracamy tuż przed zachodem słońca a tam zasiadamy przy kominku, pierogach i pomidorowej.
Przedstartowe foto w dniu pierwszym.
Urywam sobie łańcuch.
Zwierzaczki nie do końca dzikie.
Podwórkowa ozdoba. A u nas jakieś tam krasnale w ogródkach stawiają i plastikowe bociany...
Cerkiew w Kotani. Jedna z wielu na naszych szlakach.
W Magórskim Parku Narodowym :-)
Był wysyp grzybów...
Popas z widokami.
Przez bród "na butach"...
... i na kołach.
Spotkanie ze "smokiem".
Tu chyba nie słyszeli o "północności" rośnięcia mchu. Ten wybrał kierunek mniej więcej wschodni.
Prawie koniec dziennej pętelki. Jeszcze tylko podjazd...
...i końcowe foto pod schroniskiem.
Link do galerii zdjęć z całego wyjazdu
Kategoria Kilkudniowe
komentarze