limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Nad Morze - Dzień 06

  • DST 102.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 16.11km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 sierpnia 2012 | dodano: 04.08.2012

Plany sobie a wykon sobie.
Mieliśmy ruszyć o 8:00. Grzebanie się sprawiło, że wyruszyliśmy dopiero po 10:00. Jako, że byliśmy zakwaterowani w Biskupinie, zbrodnią byłoby nie odwiedzić muzeum i rekonstrukcji grodu w tej miejscowości. Dojazd zajął chwilkę ale samo zwiedzanie, i to dość ekspresowe, zajęło nam ponad godzinę. Opowiedzieć się nie da. To trzeba zobaczyć. Robi naprawdę wrażenie: chaty, wały, przedmioty z wykopalisk. Opuszczamy muzeum po 11:00 i jedziemy do Żnina. Po drodze ścigamy się kawałek z wąskotorówką. Potem jednak wertepkami docieramy do miasta. Tam wchodzimy na wieżę ratuszową na rynku. Pomieszczenie na drugim piętrze zostało zrekonstruowane w sposób, który sprawia, że ma ono niesamowity klimat. Z muzeum jedziemy jeszcze pod serwis rowerowy gdzie kupuję rozkuwacz. Po konsultacjach z Tomkiem dochodzę do wniosku, że muszę jeszcze wywalić jedno ogniwo z łańcucha aby przestał mi skakać przy deptaniu.
Marcin dopytuje się gdzie jest PTTK w Żninie i tamże się udajemy. Ośrodek nazywa się Przystań Pałucka (o ile nie pokręciłem nazwy). Zjadamy tam pyszny, dwudaniowy obiadek i jeszcze konsultuję się z Tomkiem w sprawie łańcucha.
Potem zabieram się za serwis, wywalam ogniwko i robię test. Jest ok. W końcu ze spokojem ducha mogę się bujać dalej. Wszystko w rowerku działa jak należy.
Ze Żnina uderzamy na Bydgoszcz. Po drodze Marcin stwierdza, że z Sosnowca do Władysławowa wcale nie jest tak daleko. Raptem 3 km. Niby fakt. Od Wielkiego Sosnowca do Władysławowa nie jest daleko. Niestety Sosnowiec nie ten i Władysławowo też nie to. Jedziemy dalej do śluzy na Noteci w Dąbinku. Tu chwila na szamanie, drapanie przymilnego kota i dalej w drogę. Wyjeżdżamy w końcu na Zielonce, gdzie nieco zadziwiamy lokalnych cyklistów lecąc asfaltem tak pod 40 km/h z naszymi betami na bagażnikach. Fajnie się leciało. Niestety potem ruchliwa droga i kluczenie po nieznanym mieście w żółwim tempie. Zakotwiczamy się na dłuższą chwilę pod pomnikiem Kazimierza III Wielkiego.
Focimy się. Potem szukam noclegu, który byłby w naszym zasięgu. Wypada na ośrodek Exploris w Pieczyskach niedaleko Koronowa. Rezerwujemy nocleg i jeszcze chwilę kręcimy się po mieście. Focę co się da ale czasu mało, miasta nie znamy i tak wychodzi z tego foto-misz-masz.
Jedziemy głównie asfaltami bez postojów żeby o jakiejś ludzkiej porze dotrzeć ale czas ucieka i robi się ciemno.
Miejscami da się polecieć wyżej 35 km/h. Niestety cały czas tak się nie da, zwłaszcza po zachodzie słońca i kiedy droga robi się nierówna. Pomny historii z kołem na takich miejscach sporo zwalniałem.
Do Koronowa około 21:30. Szukamy sklepu żeby coś do jedzenia kupić i potem już prosto do Exploris-a. Ku naszemu zaskoczeniu po drodze super ścieżki rowerowe. Szerokie, równiutkie, wzorowo oznaczone i całe kilometry tych ścieżek. Dojeżdżamy nimi niemal pod same drzwi naszego noclegu.
Jutro będziemy chcieli dotrzeć do Kościerzyny. Jeśli zarezerwujemy rano nocleg, to nie będzie odwołania i będzie trzeba rzeźbić aż do bólu.
























Link do pełnej galerii


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
amiga
| 09:00 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj Do morza już niedaleko.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!