limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Nad Morze - Dzień 02

  • DST 117.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 06:40
  • VAVG 17.55km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 lipca 2012 | dodano: 29.07.2012

Rano plan wstać tak, żeby wyjechać o 8:00. Okazuje się, to nierealne bo mój bagażnik wymaga interwencji. Giąłem, giąłem i przegiąłem. Pękła jedna z rurek. Decyduję się wybyć do centrum Kluczborka i zapolować na kogoś chętnego do odsprzedania choćby używki. Niestety jedyny potencjalny dawca nie miał właściciela a inni nie mieli odpowiedniej konstrukcji. W międzyczasie zjawił się właściciel miejsca, gdzie stacjonowaliśmy i z Marcinem uskutecznili prowizorkę za pomocą gwoździa.
Wróciwszy z bezowocnych łowów zamontowałem zdezelowany podzespół. W drodze powrotnej odkryłem, że pękła jedna ze szprych. Tak więc i ją trzeba było wymienić. Obsuwa czasowa zrobiła się spora. Wyruszyliśmy na 1 z dzisiejszych etapów około 11:30. Jazda początkowo delikatna w obawie, że bagażnik się rozleci i nas kompletnie uziemi.
Potem jednak tempo się nakręcało i nawet po wertepkach pozwalaliśmy sobie czasem zaszaleć. Na gładkich asfaltach były odcinki, gdzie z tobołami lecieliśmy całkiem sporo. Nawet po 40km/h.
Focenie tu, focenie tam. Sweet focie w celu uwiecznienia pobytu do KOT-u.
Po drodze dwie burze. Jedna przeczekana pod sklepem. Akurat stanęliśmy zrobić zakupy i się posilić jak lunęło. Było to w Komorznie. Druga burza dorwała nas za Kobylą Górą. Fartownie stała w pobliżu wiata przystankowa. Ona toż nam uratowała zadki od zmoczenia.
Po drodze było trochę mykania w terenie. Zwłaszcza końcówka była super. Przepiękny las po deszczu. Pachnący. W kolorach zachodzącego słońca. Nic tylko tam zostać. Niestety nas gonił czas. Chcieliśmy dotrzeć dziś do Ostrowa Wielkopolskiego. Niestety awarie, burze itp. skutecznie nas spowolniły. Dotarliśmy do 3 z dzisiejszych etapów do Dębnicy. Tam pytamy Garmina, gdzie śpimy a on odpowiada, że jest coś takiego w Antoninowie o 6 km. Potwierdzamy u jednej z mieszkanek to info i kierujemy się za radami GPS-a do celu. Pod koniec, w ciemnościach trochę nam się w lesie ścieżka zamotała, ale w końcu trafiamy. 3-osobowy domek mamy do swojej dyspozycji.
W drodze do Dębnicy odkrywam, że znowu rozleciała się jedna szprycha. Czyli jutro wymiana. Jak dotrzemy do Ostrowa, to mam nadzieję kupić nowy bagażnik i może uda się "na już" wycentrować tył.
W Kobylej Górze dostaliśmy "szacuna" za dotarcie z Sosnowca do tego miejsca. W ogóle jak się ludziom mówi, że nad morze kręcimy to robią oczy. Nie wiem, czy nasze słowa są ich w stanie przekonać, że to jednak da się zrobić jeśli tylko sprzęt nie padnie i człowiek się nie rozsypie.



Zdjęcia, jak uda się coś wcisnąć. Dziś internet z gwizdka wyjątkowo podły.

Edit 2012.08.05: Link do pełnej galerii


Muzeum w Kluczborku.


Żniwa w toku a my w drodze.


Przekraczamy kolejne granice.


Wizytujemy budowę autostrady.


Udaje się przeczekać kolejną burzę.


Leśne klimaty po burzy.






Kategoria Kilkudniowe


komentarze
limit
| 05:33 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj Amiga: Jak masz kółka na tarczach to jedna szprycha nie robi problemu. Da się jechać. Dlatego na postojach wymiany dopiero.
Edytek: Z kondycją nie ma problemu. Byle sprzęt chciał służyć to my damy radę :-)
edytek
| 17:39 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Sprzęt można naprawić, ważne żebyście Wy byli cali;) dobrze Wam idzie!!! bardzo dobrze
amiga; 10 km na długich nogach to tak niewiele;)
amiga
| 11:52 poniedziałek, 30 lipca 2012 | linkuj Niedbrze jak lecą szprychy w rowerze, jak do tej pory miałem tylko raz taką przygodę i nie mam ochoty na powtórke, w moim przypadku skończyło się to na 10km z buta
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!