Nad Morze - Dzień 03
-
DST
97.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
06:22
-
VAVG
15.24km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Start opóźniony przez przymusowe serwisowanie mojego nieszczęsnego koła. Zakładam szprychę. Zakładam nową oponę bo poprzednia się wytarła od obręczy ale sytuacja się nie zmienia. Kółko dalej bije. Decyduję się na wymianę koła i w tym celu trzeba nam dociągnąć do Ostrowa Wielkopolskiego. Jakieś 20 km. Przy recepcji ośrodka Lido spotykamy Witka (którego tradycyjnie przechrzciłem na Waldemara - ta moja pamięć do imion). Okazuje się, że wraca do Ostrowa i zaoferował się na przewodnika. Droga szybko leci na rozmowach okołorowerowych i nie tylko. Witek podprowadza nas prosto przed drzwi serwisu i tam się żegnamy na jakiś czas wymieniając się numerami telefonów i z zapowiedzią, że zjemy później obiad. Sympatyczny serwisant ogląda mój rower i stwierdza, że niestety nie mają gotowych kółek 26 cali z tarczami i wskazuje drogę do konkurencji o jakieś pół kilometra. Jedziemy. Opona, która tarła od jakiegoś czasu, daje się coraz bardziej we znaki. W drugim serwisie historia się powtarza. Jedziemy do centrum na Kaliską. Tam się okazuje, że to punkt obsługi rowerków z górnej półki. Kółko jest, owszem, ale za 3 tysie czyli pewnie karbon. Nie dla mnie. Zaplecenie trochę by trwało więc jedziemy w jeszcze jedno miejsce na skrzyżowaniu ul. Królowej Jadwigi i al. Słowackiego. I sukces. Kółko nie tanie bo łącznie z bagażnikiem wydałem ponad 400 pln ale najważniejsze, że rowerek w końcu jedzie i nie muszę się bać, że mi cały bagaż rymsnie w czasie jazdy.
Zanim jednak wystartowaliśmy z serwisu ponad blisko 3 godziny wędrowaliśmy po Ostrowie Wielkopolski z Witoldem jako przewodnikiem. Poznaliśmy przemiłą Panią w PTTK, która zasypała nas zarówno wiadomościami o mieście jak i okolicach, w które się udajemy. Część z nich, niewielką niestety, udało nam się odwiedzić. Potem jednak presja czasu i ciemności zmusiły nas do pośpiechu. Samo miasto robi bardzo dobre wrażenie. Te 3 godziny to zdecydowanie za mało ale dzieki temu, że mieliśmy przewodnika, bez błądzenia udało nam się zobaczyć co ciekawsze miejsca w centrum oraz zjeść smaczny obiadek.
Pod serwisem żegnamy się z Witkiem i serwisantem, który uleczył Nowego Rumaka, i za wskazówkami jedziemy dalej w drogę. Większość asfaltami i to niezłymi, więc jest okazja się rozbujać. Lecimy gdzie się da po 30-35 km/h. Ciężko się rozpędzić z takim bagażem ale potem się leci już całkiem ładnie.
Czasem udaje się coś sfocić - szybowce, pałacyk.
Docieramy do Pleszewa już o zmierzchu. Tam udaje nam się znaleźć nocleg dzięki Garminowi ale mamy jeszcze 24 km do przejechania. Foto na rynku i gnamy dalej już bez zatrzymywania. O ciemnej nocy jedziemy polami i lasami. Po drodze kopiąc w piasku. Docieramy na miejsce o północy totalnie zmordowani. Niestety zasię słaby i nie ma jak wrzucić od razu wpisu więc pozostaje go tylko skomponować i poczekać na okazję do wgrania.
Po drodze kilka sesji komunikacyjnych z Moniką i Tomkiem. Też narzekają, że im planu się nie udaje wyrobić i nocleg odprawiają gdzieś na ściernisku.
Plan na dzień następny to dociągnąć do Żnina. Trochę ponad 110 km ale po drodze sporo atrakcji (m. in. Gniezno, Biskupin) i może trochę czasu brakować.
Pałac w Antoninie. Nasz przewodnik Witek i my.
Spotkanie na szlaku z cyklistami z PTTK-u z Ostrowa Wielkopolskiego wytyczającymi trasę na zlot w Antoninie.
Serwis rowerowy w Ostrowie Wielkopolskim, który uratował wyprawę poprzez dostarczenie nowego kółka i bagażnika do rowerka.
Przed muzeum w Ostrowie Wielkopolskim.
Spotkanie w PTTK. Przemiła pani tam urzędująca zasypała nas propozycjami miejsc wartych zobaczenia. Niektóre z nich udało się odwiedzić po drodze.
Konkatedra.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe, Serwis