Eskorta do Tych
-
DST
113.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:00
-
VAVG
18.83km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień rowerowy sprowokowany przez Tomka. Zaproponował udział w eskorcie Moniki do Tych(ów).
W opcji była jeszcze Masa Krytyczna w Katowicach ale Tychy wydały się bardziej ambitne dystansowo i terenowo. I najważniejsze: pierwsza okazja pojeździć znowu z Tomkiem. Bodajże jego trzeci czy czwarty dzień na rowerze po dość długiej, przymusowej przerwie.
Wykonanie wyglądało tak:
Gdzieś koło 14:30 startuję od siebie do Katowic. Przy Spodku odbieram telefon od Moniki, która nakierowuje mnie na miejsce, w którym mamy się spotkać. Zaprzęgam Garmina do roboty i trafiam bezbłędnie. Chwilę po 16:00 rozpoczynamy jazdę we dwójkę na spotkanie z Tomkiem. Znajdujemy go rozłożonego w słońcu na ławeczce na Ochojcu. Powitania i Tomek mówi, że przyjadą jeszcze Krzyśki to jest: Kysu i Krzychu22. Ale to za chwilę więc mamy czas pokręcić do sklepu po małe zaopatrzenie i wrócić na ławeczkę.
Przyjeżdżają Krzyśki. Znów powitania. Konsumpcja i w końcu ruszamy do celu czyli odeskortować Monikę do Tych(ów).
Droga głównie lasami częściowo już mi znanymi ale i tak dobrze, że chłopaki prowadzą. Krzyśki na swoich full-ach niemal cały czas w przedzie ciągną nas równym tempem. Mam wrażenie, że w tym kierunku deczko nas oszczędzali.
Docieramy na miejsce po 19:00 i zostawiamy Monikę u Ewy a my wracamy. Na początek zahaczając o Tesco (futrunek i pojenie) i udajemy się w poszukiwaniu miejsca zdatnego do konsumpcji. Znajdujemy takie niedaleko fontanny. Tam nam schodzi do 20:00.
Ruszamy trasą niemal taką samą jak przyjechaliśmy do Tych(ów). Początkowo jedzie się całkiem ok ale kiedy zaczyna się ściemniać, zaczynam robić za kotwice.
Chłopaki na full-ach po dziurach lecą bez problemu, Tomek ma amorek z przodu więc też specjalnie się nie oszczędza. Ja niestety muszę wybierać wszystkie dziury łapami bo Srebrna Strzała to pełny "sztywniak" a co za tym idzie, muszę sporo wolniej jechać. Poza tym chłopaki przyciskają nieźle pod górki i tu im co trochę odpadam. Maję przeze mnie kilka okazji na postój.
Po drodze obskakujemy jakąś hałdę. Wracamy przez Janinę. W Mysłowicach, po tradycyjnych już pogaduchach okołorowerowych, żegnamy się z Krzyśkiem i we trzech uderzamy na Niwkę gdzie Krzysiek straszy szosowca wsiadając mu na koło i lecąc ze 40km/h albo i lepiej. W każdym razie zniknęli mi z oczu błyskawicznie. Tomek poleciał za nimi. Spotykam się z nimi dopiero za jakiś kawałek. Ciśniemy dalej na Klimontów. Po drodze znowu odpadam od chłopaków. Po Tomku jakoś nie widać, że miał przerwę w jeżdżeniu. Włącza młynki i ciśnie jak zwykle. A Krzysiek z nim.
Pod komendą na Klimontowie żegnamy się z Krzyśkiem (po pogaduchach oczywiście), który uderza już do domu a ja z Tomkiem jadę pod Plac Papieski. Żegnamy się wykonawszy kilka telefonów przed tym. Jadę na Stary Będzin, obok Zamku i przed Łagiszą skręcam na Gródków. Bez kombinowania, najszybciej jak tylko daję radę, ciągnę do domu. Po drodze dzień przeskakuje na sobotę, 30 czerwca. Czyli już dziś z Nekorem do Wisły lub Ustronia. Okaże się w praniu.
Monika, Tomek, Krzysiek i Krzysiek: dzięki za wspólne kręcenie. Żeście mnie dziś chłopaki przeciorali po terenie koncertowo.
Spotkanie na Ochojcu.
W drodze do Tychów.
Szamanko przy fontannie w Tychach.
Jedno nocne na szybko.
Kategoria Inne
komentarze
Hmmm... Tomek miał się oszczędzać i jeździć ostrożnie... a tu czytam takie horrory ;-)
;p
Do następnego!
Pozdrawiam!