DPOND czyli Highway-być-może-to-Hel
-
DST
87.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
04:28
-
VAVG
19.48km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano standardzik do pracy czyli 16km. Zero na termomierniku za oknem. Chyba wiało ale już teraz za to głowy nie dam. O dziwo, jechało mi się całkiem fajnie i nawet dość szybko. Pewnie dwa dni poświęcone na inny mój nałóg, czytanie, sprawiły, że nogi same rwały się do kręcenia.
Pod koniec dniówki esa przysłał Marcin czy dziś coś ukręcimy. Że miałem już chytry plan, to zadzwoniłem i wyłuszczyłem go z grubsza "prowodyrowi". Powiedział: "dobra". Umówiliśmy się pod PKM-em na 15:15. Obaj się ździebko spóźniliśmy ale mniej więcej równo więc wyszło ok.
Ruszamy wertepkami w okolice Placu Papieskiego, potem obok Plejady, na przejazd kolejowy, Chemiczna dalej przez światła w stronę Czeladzi. Z Czeladzi jedziemy na Wojkowice gdzie odbijamy w stronę mostu na Przełajce ale my nie tam tylko pod górkę, prosto. Jedziemy obok kopalni (chyba to był "Jowisz" ale głowy nie dam). Bocznymi drogami i wertepami docieramy w końcu do dawnej pętli tramwajowej w Wojkowicach (teraz tam coś budują). Klinkierkiem jedziemy w stronę Rogoźnika ale przy jego końcu odbijamy w lewo i przez całe Bobrowniki (z fotą przy kościele) pędzimy w stronę budowanej jeszcze autostrady. Tam chwilę pokręciwszy się, wyczaiwszy jak tu ominąć zabezpieczenia i wbić na oną, toż czynimy.
A potem była jaaaaazdaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa... Prawie równituka droga. Cała dla nas. Czasem tylko łaskawie użyczaliśmy skrawka jakiemuś pojazdowi technicznemu. Ale tak cała dla nas. I śmy tak nią se popinkalali aże do gdzieś Ożarowic albo i nawet Pyrzowic. Piszę to albo to bo nie wiem dokładnie jak tam wypadają granice administracyjne miejscowości a autostrada kończyła się tak na oko 10-cio metrowym nasypem w środku pola.
Porzuciwszy autostradę (być-może-kiedyś-to-Hel) pojechaliśmy pod lotnisko w Pyrzowicach. Trochę fotek. Chwila futrunku. Osobiście wdziałem jeszcze nieco extra izolacji powodowany podejrzeniem, że chyba mi się zimno robi.
Z Pyrzowic bez większych postojów po kolei do Mierzęcic, Przeczyc, przez Marcinków do Wojkowic Kościelnych, wzdłuż Pogoriii IV do Marianek. Tam chwila rozmowy i tu się żegnamy Marcin rusza do siebie a ja do siebie. Bez dokrętek najkrótszą drogą przez Preczów i Sarnów.
Pod domem ustrzelam jeszcze kilka foto Księżyca, Jowisza i Wenus. Moim kompakciciem to za wiele się nie zwojuje w tej materii ale coś tam jednak widać.
Tak mnie dziś dżi-pi-es namierzał.
Kościoły w Bobrownikach. Ten drewniany to zabytek.
Autostrada. The Biginning.
Gdzieś na horyzoncie widać było dym. Pewnie jakieś kmioty trawy paliły (nie zioło bynajmniej).
My autostradą a koledzy terenem. No cóż. Oni na spacerze a my przerabiamy plan.
Jedziemy. W słoneczku nawet fajnie ciepło. Ale całą drogę mieliśmy w-morde-zimny-wiatr. Zwłaszcza, jak się wyjechało zza jakiegoś wzniesienia.
Okolice Sączowa - w tle kościół tamże.
Jak wszystko, co dobre w tym kraju, autostrada też się kończy.
Jeden z zaparkowanych w Pyrzowicach samolotów. Obok stał drugi z El-Al ale nie będę jego foty umieszczał bo mi potem ichnie ABW do domu wpadnie albo coś.
Jak ktoś wie co to jest, to chętnie skorzystam z jego wiedzy. Dodam, że stało toto w Mierzęcicach. Drugie takie coś Marcin przyuważył gdzieś na podwórku. Posądzam tą budowlę o to, że była spichlerzem. Ale to tylko moje zgadywanie.
Zachód widziany z Wojkowic Kościelnych.
Kategoria Praca
komentarze