Mam nadzieję, że nie przegiąłem
-
DST
60.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
03:32
-
VAVG
16.98km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Właściwie to nie wiem czy już się wykurowałem z przeziębienia, czy nie ale pogoda i ostre ataki cyklozy mogły skończyć się tylko jednym.
Wybyłem nieco po 13:00. Początek tragiczny. Jednak coś tam na płucach pozostało i oddychanie przez pierwsze 5-6km nie było łatwe. Potem, jak już na obroty wszedłem, było lepiej ale po drodze kilka razy napowietrzanie ulegało zalaniu.
Najpierw pokulałem się do Góry Siewierskiej. Dalej do Twardowic i Nowej Wsi. Stamtąd do Sączowa. Polami do Niezdary. Lasem do Miasteczka Śląskiego. Asfaltem do Tarnowskich Gór. Asfaltem do Świerklańca. Postój w parku, kilka łyków gorącej herbatki i coś na ząb. Potem wzdłuż wału na Kozłowej Górze, przez Wymysłów, lasem do Rogoźnika i potem już asfaltem przez Strzyżowice do domu.
Miałem po wertepach nie jeździć ale jakoś "mi się tak raz skręciło" na pole, potem do lasu i już później przestałem się pilnować. W lasach jeszcze miejscami lód a głównie to mlaskające błotko. Pogoda całkiem niezła choć generalnie bez słońca. Momentami zawiewało tu i ówdzie ale niegroźnie.
Po drodze spotkałem tylko dwóch rasowych rowerkowców: jednego w Tarnowskich Górach, drugiego w Świerklańcu. Z oboma wymieniliśmy machnięcia końcówkami górnymi.
Sączów. Budowa autostrady. Tu była pierwsza solidna porcja błotka.
Ja tam za Kościołem nie jestem ale trzeba przyznać, że kiedyś ładnie je stawiali.
Zamarznięty jeszcze staw w Świerklańcu. Kozłowa Góra i Rogoźnik też lodem przykryte.
"Rybacy" na Rogoźniku. Na Kozłowej Górze też kilku było.
Kategoria Inne
komentarze