limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

No i w końcu się stało :-/

  • DST 40.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:33
  • VAVG 15.69km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 grudnia 2011 | dodano: 21.12.2011

Rano sobie kulturalnie pokręciłem standardowe 16km do pracy. -7. Sucho. Już chmury wisiały.
W ciągu dnia od strony kosmosu poleciało białe gówno. I leciało aż do domu nie zajechałem.
Zabrałem ze sobą drugą sakwę z zamiarem wypełnienia obu w Lidlu w Będzinie. Tam też się skierowałem ale oczywiście nie najkrótszą drogą. Właściwie, to wybrałem nawet dość objazdową ale miałem w tym ukryty cel. Chciałem uniknąć asfaltów, które zostały już w wielu miejscach posypane solą, która w połęczeniu z tym co spadało, zamieniła się w breję lub ciecz o konsystencji wody.
Poleciałem terenem od PKM-u do Dąbrowy. Potem przez centrum do dworca i dalej w stronę oczyszczalni. Wzdłuż torów na Ksawerę i asfaltem w stronę Czarnej Przemszy. Tam wbijam na ścieżkę rowerową (choć kusiło mnie pojechać prosto do domu) wzdłuż rzeki i dojeżdżam do nerki (ronda) w Będzinie. Pod Al. Kołłątaja na drugą stronę i bokiem do Lidla.
Wypełniwszy sakwy ruszyłem do domu. Tym razem asfaltami przez Łagiszę i Sarnów. Od Sarnowa droga już była biała. I na dodatek ten biały badziew leciał mi razem z wiatrem prosto w twarz :-/
Wygląda na to, że dzisiaj kończy się moje regularne jeżdżenie w tym roku :-/ Szkoda mi rowerka (i nowego, i starego) narażać na to co na drodze leży. Teraz przyjdzie czatować na suche, czarne drogi.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!