DPOND
-
DST
65.00km
-
Teren
6.00km
-
Czas
03:51
-
VAVG
16.88km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano standardowe 16 km dojechane o czasie.
Zanim mi się dzień pracy skończył napisał na bike-u Damian (Doms) czy by nie pojeździć. Czasem trzeba mi 2x powtarzać, ale nie dziś :-) Szybko ustaliliśmy, skąd start, kiedy i jak jedziemy.
Spotkaliśmy się pod PKM-em w Sosnowcu i terenem polecieliśmy do Dąbrowy Górniczej, tam obok dworca w stronę oczyszczalni. Dalej wzdłuż torów na Ksawerę i obok przejazdu kolejowego asfaltem w stronę targu w Będzinie. Wcześniej jednak wbijamy obok krzyża na skrzyżowaniu w ścieżkę i jedziemy kawałek terenem (po drodze jacyś jegomoście szykowali się do niecnych, albo i cnych czynów w ciemnościach - nie pytalim, pojechalim dalej). Wychynęliśmy z wertepów przy wiadukcie kolejowym na drodze z Będzina do Łagiszy i tam skręciliśmy w stronę Łagiszy. Minęliśmy skrzyżowanie obok dawnej fabryki domów i na następny zwrot w lewo. Do końca, prosto przez skrzyżowanie aż do Grodźca. Za kościołem na górce (ale nie św. Doroty tylko tym niżej) skręcamy w klinkierek w stronę Czeladzi. Dojeżdżamy do Czeladzi i dalej w stronę Sosnowca. Wyjeżdżamy na Pogoni. Przez przejazd kolejowy i obok Plejady jedziemy na Plac Papieski. Tam dzwonię do Tomka (t0mas82) i umawiamy się z nim na Zagórzu - zamówiona jakiś czas temu lampka czekała u niego. Miałem nadzieję, że szybko się uwinie z powrotem na koła, się gdzieś zjedziemy i odbiorę ale nie wyszło. W międzyczasie miałem kilka razy okazję podziwiać działanie Domsowego reflektora i zdecydowałem się skorzystać z okazji i jednak podjechać do Tomka.
Podjeżdżamy na miejsce. Zjawia się Tomek i na rozmowach oraz montowaniu nowego reflektora schodzi kawałek czasu. Tomek opowiada jak wygląda sprawa jego rowerka. Z tego co mówi, to jest światełko w tunelu i nie jest to pociąg. Trzymam kciuki, że uda mu się sprawę załatwić pozytwnie i to może jeszcze w tym roku choć czasu już niewiele. W końcu chłód nas zmusza do zakończenie spotkania. Żegnamy się z Tomkiem i jedziemy ścieżką na Mec. Tam jeszcze chwila rozmowy i wstępnych ustaleń na kolejną jazdę w tym tygodniu i Damian rusza do siebie a ja do siebie.
Obok izby wytrzeźwień, Stary Będzin, obok Zamku (tu dopiero jestem rozgrzany), przez Łagiszę i Sarnów do domu.
Bez wiatru, bez opadów. Co najważniejsze, w sympatycznym towarzystwie. Dzięki temu nie przeszkadza nawet to, że ciemno i zimno. Jechało się całkiem fajnie.
Kategoria Praca