limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Co to się jutro będzie działo jak już dziś był kociokwik przy cmentarzach...

  • DST 69.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 18.99km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 października 2011 | dodano: 31.10.2011

Rano std. "16". Na ulicach pusto. Za to na przystanakch ludzie nieświadomi tego, że autobusy jeżdżą dziś jak w sobotę.
Po pracy, korzystając z pogody, wybrałem się na nieco dłuższy objazd.
Z pracy przemknąłem obok Placu Papieskiego, potem obok Plejady i na Milowice. Z Milowic dalej do Czeladzi i Wojkowic, gdzie wspiąłem się na ono wzgórze, gdzie droga kończyła się "ślepością" dla samochodów a dla rowerów i piechurów ścieżynką, co to jej koniec wypadał niedaleko Orbitalnej. Stamtąd dalej bokiem w kierunku Brynicy, mostem na drugą stronę i skręt na skrzyżowaniu do Bobrownik. Przejechałem Bobrowniki aż za kościoły i skręciłem w prawo. Było już całkiem ciemno. Kiedyś była to droga ślepa, przechodząca w gruntową. Zastanowił mnie brak znaku "ślepości" ale zapuściłem się w nią bez wahania bo chciałem dostać się do Wymysłowa. Jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że spory kawałek jest wyasfaltowany. Dalej jednak trzeba było się przebijać gruntem. Miejscami ździebko błota ale niegroźnie. Dotarłem gdzie chciałem czyli do Wymysłowa (konkretnie to miejsce chyba się Wesoła nazywa). Stamtąd pojechałem w stronę zapory na Kozłowej Górze ale nie skręciłem na nią tylko wjechałem prosto w las na drogę do Ossów? Oss? diabli wiedzą jak się to odmienia. Jednak tam też nie pojechałem w prawo odbija droga brzegiem lasu w stronę Rogoźnika. Pojechałem tąże drogą. Wyjechałem niedaleko cmentarza w Dobieszowicach przecinając po drodzę budowę autostrady. Wygląda na to, że w tym miejscu nie będzie się jej dało później przejechać bo nie ma żadnego tunelu pod nią ani wiaduktu nad nią. W przyszłości będę sobie musiał znaleźć jakiś przejazd w tamtą stronę. Oby nie okazało się, że jedyny to droga Siemonia-Sączów albo most w Dobieszowicach. Trzeba by wtedy sporo nadkładać.
Wydostawszy się na asfalt pojechałem przez przepust na Rogoźniku i skręciłem w kierunku drogi Strzyżowice-Siemonia i dojechawszy do niej pojechałem do Góry Siewierskiej. Tym razem nie drapałem się na startowisko paralotniarzy tylko grzecznie asfaltem zjechałem do Dąbia. Tam skręciłem do Malinowic i potem do Psar czyli prosto do domu.
Szkoda, że już tak szybko jest ciemno bo temperatura do jazdy jest całkiem ok i to nawet sporo po zachodzie słońca. Niemal bezwietrznie. Jazda przez lasy albo pola przy świetle lampki diodowej to czasami niezła loteria. Zgadywanka czy ta ciemna plama przede mną, to kałuża? A może dziura? Albo tylko inny kolor asfaltu?
Miałem omijać cmentarze w drodze powrotnej ale jakoś tak wyszło, że miałem ich kilka po drodze. Pierwszy na Milowicach, potem dwa w Czeladzi, jeden na Przełajce i jeden w Dobieszowicach. Ruch tam panował już całkiem niemały.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 21:34 poniedziałek, 31 października 2011 | linkuj Ta lampka co to ją mam nie jest zła. Tyle, że jak wjedziesz do lasu to poza tym kręgiem światła nic nie widać. A kierą trzeba czasem zamanewrować i wtedy przed sobą nic nie widzisz. Przydałoby się jeszcze coś na kask. Chyba się nad "czołówką" zastanowię.
t0mas82
| 20:28 poniedziałek, 31 października 2011 | linkuj Czas pomyśleć o jakimś dobrym oświetlaczu :) Ja dzisiaj też po zmroku kręciłem, nawet kawałek w tereny przy Borkach wleciałem w drodze z Katowic.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!