limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Podzamcze Chęcińskie - cz. 1

  • DST 139.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 08:00
  • VAVG 17.38km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 września 2011 | dodano: 20.09.2011

Podzamcze Chęcińskie - Dzień pierwszy.
Zaczęło się nieciekawie. O 7:10 wystartowałem z domu. 13 stopni. Mżawka. Nic to.
Niezawodny Garmin jak zwykle zrobił mi ciekawą trasę. Po około 20 km pierwszy raz wbiłem w lasy. I się zaczęło. Piasek + woda + wysoka trawa. Efekt był taki, że jakieś 3 km dalej czyściłem cały napęd i smarowałem łańcuch. Nie pierwszy raz tego dnia, oczywiście.
Potem trochę asfaltu, znowu trochę lasu i w Zawierciu nie było rady. Trzeba było poświęcić litr wody mineralnej żeby choć trochę zmyć to co się poprzyczepiało w lesie i kolejny raz smarowanie łańcucha.
W butach miałem już... ciekawie. Na szczęście zanim wyruszyłem, rzutem na taśmę, wrzuciłem do sakw drugą parę.
Za Zawierciem ucieszyłem się, że mam do pokonania kilka wzniesień. W końcu była okazja trochę się rozgrzać. Dłuższy postój regeneracyjny.
Asfalt nie trwał wiecznie. Garmin znowu posłał mnie w las, a ja głupi, posłuchałem. No i miałem co chciałem czyli piasek po raz trzeci. Jak już się wydostałem z tego lasu to znowu czyszczenie i smarowanie. Bynajmniej nie ostatni raz.
Po 48 km ponownie przepuszczony przez drogę, której właściwie nie było (przedzierałem się po polu, po śladach traktora), dotarłem w końcu pod jakiś sklep, gdzie czwarty raz czyściłem napęd z piasku. Tym razem bardzo dokładnie. Wykosztowałem się nawet na szczoteczkę do zębów, żeby powymiatać dokładnie cały ten syf. I na 1,5l mineralnej. No i smarowanie.
2 km dalej kapeć na przodzie. Zdejmowanie mokrej, sztywnej opony kosztowało mnie sporo czasu. Na dętce nie było widać dziury ale powietrze schodziło. Nie kombinowałem z łatkami tylko dałem nową i jazda dalej.
W okolicach Szczekocin pogoda zaczęła się poprawiać. Zniknęły zamglenia i nie było już mżawki. Miałem przez przygody w lasach i kapcia spore opóźnienie. Czas było przydepnąć. Kawałek ciągnąłem asfaltami ale potem Garmin jeszcze raz posłał mnie w las. Bywało różnie, i piasek, i ubity dolomit. Na szczęście już mi się nic nie kleiło do napędu i jazda przebiegała bez dalszych niespodzianek.
Co jakiś czas robiłem krótkie postoje na wszamanie kanapek i innych form kalorii.
Trasę miałem podzieloną na 5 etapów po mniej więcej 30 km. Na ostatnim jednak etapie poddałem się i olałem planowany odcinek. Ściąłem w dwóch miejscach wytyczone trasy i na koniec wbiłem na "siódemkę" by ostatnie kilka kilometrów do Podzamcza pokonać jak najszybciej. Poranna zaprawa w mżawce i lasach dała mi popalić.
Rowerek sprawował się zadziwiająco dobrze jak na pogodę i warunki, w jakich kazałem mu pracować.
Na calej trasie nie spotkałem ani jednego "rasowego" rowerkowca. Tylko kilku "lokalsów" co do sklepu albo na pole sobie ułatwiali drogę. W ogóle na trasie miałem dość spokojnie.
Plan na jutro: prawdopodobnie Sandomierz. Ale to się okaże jak trasę obejrzę. Na razie prysznic i coś wszamać. A potem jeszcze dodać ślad z GPS-a i jakąś fotkę lub dwie.




Tak miałem na starcie.


W drodze do Zawiercia.


Popas za Zawierciem


A to już trochę dalej - na tablicy stoi gdzie :-)


Widoki wyglądały tak czyli niewyglądały.


Kategoria Kilkudniowe


komentarze
t0mas82
| 17:08 środa, 21 września 2011 | linkuj Gratulacje debiutu na głównej :) Ja swój zaliczyłem jak wróciłem z Nowego Sącza do Sosnowca - paskudnie wtedy lało i nikt nie zrobił więcej niż 220km.
Krzychu22
| 14:45 środa, 21 września 2011 | linkuj Nie ma jak być na głównej.
accjacek
| 09:50 środa, 21 września 2011 | linkuj w takich warunkach to trasa powinna być liczona x2 a w zime x3 :)
waxmund
| 09:20 środa, 21 września 2011 | linkuj oj zima idzie... najdłuższa wycieczka dnia <140km..? :)
tenbashi
| 05:47 środa, 21 września 2011 | linkuj Miałem okazję w tym roku zwiedzać świętokrzyskie. Piękna sprawa !
limit
| 21:02 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Z fotkami będę eksperymentował. Net komórkowy, z którego teraz korzystam, nie nadaje się do przepychania zdjęć po 4MB. Samo wgranie śladu trochę zajęło. Ale może coś uda się uploadnąć.
Po prawdzie, to ja sobie sam zaplanowałem taką trasę a Garmin tylko posłusznie prowadził. Ale na kogoś trzeba psioczyć i obrywa się GPS-owi :-)
t0mas82
| 19:38 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Garmin znów Adama wyprowadził w pole (dosłownie) :)
accjacek
| 18:41 wtorek, 20 września 2011 | linkuj hehe widzę że korzystasz z uroków urlopu może następnym razem ci AM pożyczyć ?? :))
limit
| 18:20 wtorek, 20 września 2011 | linkuj Pooglądać za wiele to nie będzie się dało :-/ Widoki były... niewidoczne. Poza tym same pola, pola, pola... i pola. Nie bardzo było co fotografować. No i lasy. Ale drzewa wszędzie takie same.
Teraz zerknąłem ile jest do Sandomierza stąd, gdzie jestem. 104 km w jedną stronę. Waham się nad tym wyborem celu.
A co do pogody to tutaj mówiła właścicielka, że było pochmurno i tyle. I faktyczne, drogi jakieś suche tutaj. I ma być z każdym dniem coraz ładniej.
t0mas82
| 18:15 wtorek, 20 września 2011 | linkuj No ładnie. Widzę atak na czołówkę top 10 w tym miesiącu :) Dzisiaj pogoda typowo jesienna, podobno ma tak się utrzymać :( Rowerzystów dzisiaj faktycznie mało, tych co zwykle mijam nie spotkałem. Czekam na jakieś fotki co by pooglądać.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!