limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Środa, 14 września 2022 | dodano: 14.09.2022

Różne drobne czynności o poranku ukradły nieco minutek i wytaczam się dopiero o 6:15.
O dziwo, jest całkiem przyjemnie. Optymista zeznał +15. Nawet jeśli tyle nie było, to nie dało się tego odczuć. Decyduję się na wdzianko "na krótko" z małym ustępstwem na rzecz rękawiczek. Nie wieje. Trochę chmur na niebie. Start jeszcze przed wschodem słońca. Widzę je dopiero po jakichś 4 km.
Trasa zwykła przez Ksawerę i Mydlice. Sprawnie, bez ekscesów. Na mecie równo o 7:00.

W ciągu dnia było nawet, nawet. A przed wyjściem się mi schrzaniło. Zaczęły lecieć kropelki. Wystartowałem w zestawie gumowym, ale po dobiciu do hali na Mortimerze stwierdziłem, że bardziej się spocę, jak zmoknę, i schowałem płaszczopelerynę. I to był dobry ruch. Kapanie było raczej z kategorii irytujących niż namaczających. Nie było też zimno.
Trasa minimalnie naciągana. Od Mortimeru klasyk: Reden, przejazd na Konopnickiej, Zielona, ścieżka do Preczowa, Sarnów. Na wiosce odchyłka do piekarni i potem ucho od remizy do Dino i Lewiatana.
Nawet dobrze się jechało.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!