limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

OZ

Piątek, 30 kwietnia 2021 | dodano: 30.04.2021

Jeżdżenie na raty.
Najpierw minimum do wsiowego Lewiatana po zaopatrzenie. Rozładunek w domu i chwila przerwy.
Potem do wsiowej piekarni standardowym zagięciem (Goląsza Dolna, Dąbie, Malinowice). Znów dłuższa chwila przerwy na konsumpcję słodkości z piekarni.
Na koniec ostatni, chyba, dziś kurs. Kręcę upewnić się czy dobrze kojarzę miejsce, gdzie jest punkt szczepień, do którego się zapisałem.
Trasa przez Górę Siewierską, Nową Wieś, Mierzęcice, Targoszyce, Toporowice, Dąbie Chrobakowe, Bory Malinowickie, Psary i Gródków.
Gdzieś w okolicach szklarni w Borach musiałem po szkle przelecieć ale zorientowałem się dopiero jak wyjeżdżałem z Parku Żurawiniec. Stoczyłem się jeszcze na Stachowe i tam zatrzymałem poszukać przyczyny miękkości w tylnym kole. Znalazłem okruch szkła tak ze 3mm. Musiał gdzieś czubkiem uszkodzić dętkę i powoli schodziło. Przez pola toczę spacerowo po drodze raz dobijając luftu.
Pogoda dziś całkiem całkiem. Dużo słońca choć są też i chmurki. Ale słońce przeważa. Wieje mniej więcej z zachodu niezbyt ciepłym powietrzem. Do sklepu całkiem w krótkim wdzianku. Dało radę ale nie było za przyjemnie. Do piekarni wkładam bluzę z długim rękawem i lekkie rękawiczki. Jest ok. Ostatnie kółko znów na krótko z ustępstwem na rzecz rękawiczek. W sumie przyjemny dzionek i spokojne kręcenie. Tylko kapeć psuje końcówkę...


Jednak nie szkiełko tylko kolec. Taki na 5-7mm. Ale za to przy okazji wszystkie dziurawe dętki połatane.


Kategoria Inne


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!