limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPD

Poniedziałek, 22 lutego 2021 | dodano: 22.02.2021

Troszkę się naciąłem na prognozie pogody. Ale to na własne życzenie.
Prognozy mówiły, że będzie fajnie mimo, że rano koło zera, może lekki minusik. Jezdnie się generalnie wyczyściły więc rozruch robię niespecjalnie intensywny i na kołach jestem dopiero o 6:02.
Termometr na wysokości pierwszego piętra zeznał -1 ale przy ziemi musiało być znacznie chłodniej bo chrupało pod butami i kołami konkretnie. Na jezdniach też nieszczególnie, o czym przekonałem się w drodze i co mi rozwaliło harmonogram przelotu.
Trasa przez Będzin z opcją małobądzką. Nim ruszyłem miałem zamiar toczyć się przez Sarnów i Preczów ale odpuściłem i to była dobra decyzja. I tak zaliczam obsuwę na 3 min. na mecie.
Sam przejazd spokojny. W kilku miejscach czułem, że przyczepność jest zerowa. Udało się, na szczęście, dojechać bez gleby.


Na powrocie znacznie cieplej. Czapka jedzie w plecaku. Pierwsza warstwa na korpusie zamieniona na lżejszą. A i tak momentami miałem wrażenie, że jest mi za ciepło. Minus tej temperatury jest taki, że dalej topnieją resztki śniegu i miejscami na jezdniach potoki. Trochę też jeszcze było zlodzonego śniegu po drodze (okolice P3 i P4).
Trasa: Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Dobiłem nieco luftu do kółek przed powrotem, więc kręciło się nawet całkiem żwawo. Po drodze króliczek ale taki nie za bardzo mrawy.
Na mecie sporo przed zachodem. To mi się podoba. Taka zima to może być.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!