limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPD

Czwartek, 11 lutego 2021 | dodano: 11.02.2021

Zdecydowanie wczoraj miałem gorszy dzień. Wczorajsze myśli o odpuszczeniu dzisiaj jazdy rowerem, rano jakoś zupełnie zniknęły.
-8 na termometrze uznałem za całkiem znośną do jazdy temperaturę. Zauważalny ruch powietrza z północy też niespecjalnie mnie zmartwił. Potem okazało się, że albo pomagał albo nie przeszkadzał. Wieczorne i nocne prószenie nieco zapaskudziło jezdnie.
Start o 5:52. Przeciągnęło mi się ubieranie +1 warstwy. Potem jeszcze bunt maszyn - GPS zeznał wyładowaną baterię. Do kupy minutek obsuwy się nazbierało.
Trasa zwykła przez Będzin z opcją małobądzką. Do Będzina jechało się całkiem dobrze. Na wioskach mniej ulic to lepiej odśnieżone. Ścieżka wzdłuż Czarnej Przemszy i małobądzka, dzięki spadłemu śniegowi, bardziej łagodna w użyciu. Na podjeździe na Zuzanny i Dworskiej śniegowe błoto. Dwa uślizgi omalże glebowe. Wybronione ale adrenalinka skoczyła.
Na mecie obsuwa na 8 min. Tradycyjnie zmarznięte stopy. Za to zimy nie lubię.


Powrót niemal po własnych śladach. Jedynie na Mecu mała odchyłka na pocztę.
Kręciło się słabo. Wiatr z północy sporą część drogi nie ułatwiał. Więcej też było po chodnikach i ścieżkach. Za to na jezdniach zauważalnie lepiej. Niektóre całkiem czarne.
Tempo słabe bo to nie moje klimaty. Nogi nie lubią podawać w takich warunkach. Plus tych wszystkich minusów jest taki, że jest dużo czasu na myślenie o niczym :-)
Dzień zauważalnie się wydłuża.
Niezmiennie zimy nie lubię.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!