limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPDNZ

Piątek, 29 stycznia 2021 | dodano: 29.01.2021

Poprawiam start o 10 min. Ruszam o 5:45.
Warunki niezłe. Nocne opady okazały się niezbyt obfite. Nazwałbym je kosmetycznymi. Przykryły tylko cienką warstwą białego. Termometr mnie oszukał. Pokazał -1. Kiedy jednak stąpnąłem na śnieg nabrałem podejrzeń, że jednak minus jest nieco konkretniejszy. Ale i tak cieplej niż wczoraj. Powietrze w lekkim ruchu jakby z południowego zachodu. Może dlatego całkiem dobrze mi się jechało.
Trasa przez Będzin z opcją małobądzką. Jezdnie w niezłym stanie. Na ścieżkach warstewka lekko zmrożonego śniegu. Pierwszy raz słyszałem takie odgłosy spod opon. Poza chrzęstem co jakiś czas było albo chrupanie, albo syczenie. Przyczepność dobra. Miejscami tafle lodu.
Na mecie ląduję ze sporym zapasem czasu - 10 min.


Powrót trasą jak wczoraj: Mec, Reden, Most Ucieczki, Zielona, Preczów i Sarnów. Trochę po białym. Stabilnie. Po drodze 3x wyprzedzali mnie tak, żeby zdążyć przed tymi z naprzeciwka dojeżdżając i skracając manewr. 3x BMW. I jak tu nie mieć kiepskiego zdania o kierowcach prowadzących pojazdy tej marki? Co im da te wywalczone 15s?
W domu jeszcze za jasności. Tu chwilę schodzi na przepaku i innych czynnościach. Potem ruszam już w ciemnościach i padającym śniegu z deszczem do wsiowego Lewiatana. Powrót takoż w opadzie ale już tylko śniegu. Delikatnie żeby kółka nie uciekły na, szybko przyrastającej, warstwie śniegu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!