limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Piątek, 18 grudnia 2020 | dodano: 18.12.2020

Rozruch zaczął się sprawnie a start wyszedł tak sobie - o 6:05.
Warunki lekko zaskakują. W powietrzu jakaś mgiełka wodna, która szybko osiada na okularach. Odczuwalnie niezbyt ciepło. Nie wieje.
Trasa, z konieczności, przez Będzin z wariantem małobądzkim. Plus taki, że spokojnie przeleciało.
Na mecie z minutą zapasu.


Na powrocie spontanicznie sobie zmieniłem kawałek trasy i z Szymanowskiego zjechałem na Kostynierów a potem między działkami wybiłem się na Mieroszewskich obok optyka. Potem jak zwykle przez Mortimer Na Reden. Tu znów mała wariacja z tematem ściany płaczu. Potem już norma. Targ, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów.
Tempo spacerowe. Zupełnie nie miałem ochoty ani pociskać, ani szczególnie nadkładać. Trochę pewnie tygodniowe zmęczenie materiału, a trochę chłód powodowany przez wilgoć w powietrzu. Nawet miejscami mgły się zaczynały tworzyć.
Sam przejazd przyjemny, spokojny.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!