limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Czwartek, 3 grudnia 2020 | dodano: 03.12.2020

Rozruch "taki se". Ruszam o 5:50.
Warunki lekko odmienne od wczorajszych ale odczuwalna temperatura zbliżona. Powietrze jakby w delikatnym ruchu.
Trasa przez Będzin z wariantem ścieżki małobądzkiej. W ogóle Będzin zaskakuje śnieżkiem. Cieniutka warstwa wita mnie już na wjeździe od strony Łagiszy i ciągnie się przez całe miasto aż do Starego Będzina. Wjazd na Środulę już po suchym i czystym. Tam gdzie wjeżdżałem na nieruszony śnieżek robił się "sound off". Kto jechał ze mną jak byłem na Mamucie, to wie, że różnica jest spora.
Na mecie z zapasem 3 min. Tradycyjnie, zmarznięte stopy, ale poza tym ok. Całkiem przyjemny i spokojny dojazd do pracy.


Powrót w znacznie przyjaźniejszych warunkach. Jest zdecydowanie cieplej, choć też i ruch powietrza jakby znaczniejszy. Generalnie lepiej.
Trasa jak wczoraj zakładana czyli przez Mortimer i Reden na Łęknice, potem przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów. Przez chwilę myślałem, że znów przejazd przed Łęknicami zablokowany ale, na szczęście, pociąg przeleciał sprawnie i zapory poszły w górę.
Na finiszu jeszcze podjazd pod paczkomat. Powrót przyjemny i spokojny. I trochę tez bardziej dynamiczny bo przed startem doluftowałem nieco koła. Strasznie to jakoś średniej nie podniosło ale wrażenie z jazdy było takie, że szybciej.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!