limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 1 października 2020 | dodano: 01.10.2020

Rozruch dobry ale start ostatecznie o 6:08. Wychodząc na zewnątrz doświadczyłem wilgoci opadającej z nieba. Nie deszcz, nie mżawka. Jedyne określenie jakie mi pasuje do tego opadu to pył wodny. Na jezdniach mokro więc jeszcze chwilę marudzenia zajęło mi zakładanie dołu od zestawu gumowego. I w trakcie akcji okazało się, że bardzo się przydał.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Spokojnie i umiarkowanie spiesznie.
Na mecie mam 2 min. obsuwy. Po drodze ze 2x wpadłem w krótki, rzęsisty deszczyk i wtedy właśnie moc pokazał zestaw gumowy.


W powrót ruszam jedynie z pokrowcem na plecaku ale od razu dochodzę do wniosku, że to błąd. Mży i raczej nie przestanie za szybko. Jezdnie wciąż mokre. Uflej murowany. Od razu wciągam wodoodporne spodnie i stuptuty.
Trasę wybieram najkrótszą możliwą. Przez Mec i Środulę ku Steremu Będzinowi i dalej przez Zamkowe do lasu grodzieckiego i na światła na "86". Stamtąd "913" prosto do domu. Większość drogi już wyasfaltowana choć chyba nie jest to jeszcze wszędzie warstwa ostateczna. Na odcinku od przejazdu kolejowego w Gródkowie do skrzyżowania na granicy Strzyżowic większość drogi jeszcze bez asfaltu. Przez opady straszne błocko się tam zrobiło.
W domu od razu spłukuję cały ten maras z Mamuta żeby nie przyschnął. Takoż i z nogawek spodni i z butów.
Tempo na powrocie niespieszne ale w sumie powrót przyjemny i spokojny. Zaskoczył mnie trochę zakorkowany Będzin w okolicach Ronda Unii Europejskiej. Na szczęście rowerkiem objechałem to bez najmniejszego problemu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!