limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 28 maja 2020 | dodano: 28.05.2020

Rozruch dość sprawny i wytaczam się o 6:05.
Warunki całkiem przyjemne, nie wieje, trochę słońca, jeszcze nie ciepło ale we wdzianku lekkim na długo, dość komfortowo.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Niespecjalnie spiesznie, spokojnie. Na mecie 2 min. zapasu.


Łudziłem się, że prognozy ICM-u się nie sprawdzą. W ciągu dnia się nieco poprawiły ale jednak deszcz z nich nie zniknął. Mimo wszystko... Do ostatniej chwili zanosiło się, że ujdzie mi na sucho powrót. Nie uszedł. Już kiedy startowałem zaczęło lekko kropić i nie przejechałem nawet pół kilometra jak już wdziewałem górę od zestawu gumowego. Wydawało się, że o wystarczy ale już na Mortimerze, u wrót Dąbrowy Górniczej, zaczęło naparzać mocniej. Dociągnąłem do Redenu niedaleko targu i tu doubierałem resztę zestawu gumowego. I tak już do końca jazdy.
Padać przestało przed Zieloną ale wszędzie była woda i leciało spod kół więc ochrona była wskazana. Do tego wiało dość zauważalnie i zestaw i temu zaradził.
Z Zielonej czarnym szlakiem kręcę do Łagiszy, potem terenem na Stachowe i podjeżdżam pod magazyny. Stamtąd na asfalt i po własnych śladach kręcę prosto do domu.
Tempo powrotne spacerowe bo gdzieś musiałem się urazić w stłuczenie z ostatniej gleby i dawało mi się ono przez całą drogę lekko we znaki. Bardziej drażniło niż bolało ale zniechęcało do żwawszego kręcenia i objazdów.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!