limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

ZDPND

Wtorek, 19 maja 2020 | dodano: 19.05.2020

O niewczesnym poranku minimalnie wygięte kółeczko do wsiowego budowlanego. Już we wdzianku "na krótko".


Zwalczywszy planowane na poranek i przedpołudnie roboty zbieram się do pracy. Trochę mam niedoczas i ostatecznie wytaczam się o 13:45. Nie ma wyboru, trzeba cisnąć.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Dziś pomaga wiaterek i temperatura. Nogi podają rewelacyjnie pomimo tego, że nie zdążyłem wciągnąć obiadu i obawiałem się odcięcia gdzieś po drodze. Nie przyszło, na szczęście.
Na mecie mam minutę obsuwy, co jest całkiem niezłym wynikiem.



W ciągu dnia, a właściwie wieczora, a precyzyjniej to około 18:00 niebo zaciągnęło się chmurami. Na windy.com sprawdzam czy widać jakieś opady ciągnące z wiatrem, ale nie. Czyli jest szansa, że wrócę na sucho.
Wybywam mniej więcej jak zwykle o tej porze, czyli 19:40, i toczę się w drogę powrotną sporo po swoich śladach.
Na początek na Mortimer. Potem przez Reden pod Most Ucieczki i na Zieloną. Z parku na czarny szlak do Łagiszy i dalej terenem wzdłuż torów na Stachowe. Tym razem nie jadę pod magazyny tylko przez pola w stronę przejazdu kolejowego w Gródkowie. W ostatniej chwili jednak odpuszczam ten kierunek i najkrótszą drogą ciągnę pod DINO i zawijam jeszcze ku Lewiatanowi. Dopiero stamtąd już grzecznie prosto do domu.
Formalnie kończę po zachodzie słońca. Gdyby nie chmury to byłoby jeszcze całkiem jasno, a tak to noc robi się bardzo szybko.
Powrót początkowo niespieszny i spokojny gdzieś po drodze mi się rozpędził i finisz raczej dynamiczny.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!