limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

Piątek, 15 maja 2020 | dodano: 15.05.2020

Start dziś kapkę sprawniejszy. Na kołach jestem o 6:05.
Warunki lepsze od wczorajszych choć szału nie ma. Jest sporo wilgoci w powietrzu i słońce ledwo się przebija. Nie wieje. Termicznie tak, że trzeba zastosować wdzianko "na długo".
Trasę kręcę taką jak wczoraj czyli Sarnów, Preczów i Dąbrowa Górnicza.
Spokojnie, przyjemnie. Na mecie równo o 7:00.


Powrót ze spontanicznym zagięciem. Początek ruszam jak ostatnimi czasy bardzo często, po własnych śladach. Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami. Przed odbiciem na Preczów tak sobie pomyślałem, że dorzucę kilka km i zahaczę o Ratanice. Jak już się zbliżałem do zjazdu na Ratanice, to mi się pomyślało, że skoro tak dobrze się Mamut toczy, to co mu będę przeszkadzał. I pokręciłem dalej. Zjechałem z bieżni P4 przy Kamieniu Ornitologa i przez Kuźnicę Piaskową pokręciłem do Warężyna i dalej na Dąbie. Przez Dąbie-Chrobakowe do Malinowic, terenem do Strzyżowic i zjazd do domu. Tu jeszcze małe dogięcie do pełnego kilometra.
Przyjemnie, niespiesznie. Warunki takie, że wiatr z południa. Na szczęście miałem go bardzo rzadko w twarz. Pochmurno, choć jak dojechałem do domu to słoneczko wyjrzało nieśmiało. Termicznie tak, że nie było powodu zmieniać zestawu porannego.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!