limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPDZD

Wtorek, 3 marca 2020 | dodano: 03.03.2020

Jeszcze początek dojazdu formalnie w warunkach nocnych ale tak na dobrą sprawę to już jest na tyle jasno, że nie da się powiedzieć, że jest noc.
Warunki jak ICM przewidywał. Pochmurno, lekko wieje. Od Preczowa lekkie kapanie. Nawet nie fatyguję się by założyć pokrowiec na plecak.
Trasa zwykła przez Sarnów, Preczów i Dąbrowę Górniczą. Bez sensacji, przyjemnie.
Na mecie 2 min. obsuwy.


Powrót pod ciemniejącymi chmurami, część pod wiatr i na finiszu z delikatnym kapaniem.
Trasa przez Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów. Niespiesznie, by się nie szarpać z podmuchami, ale też i bez ociągania, by nie doczekać większego opadu.
W domu zostawiam plecak, zakładam sakwy i robię jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. W trakcie zakupów przechodzi jakowyś mocniejszy deszczyk, co stwierdzam po namoczonym znacznie rowerku i wodzie na jezdni. Sam powrót już tylko w ostatnich, niegroźnych kropelkach prosto do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!