limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPDNZD

Wtorek, 11 lutego 2020 | dodano: 11.02.2020

Zgodnie z prognozą dojazd w kropli. Prawie 2/3 trasy. Na szczęście na tyle mało intensywnej, że wystarcza tylko pokrowiec na plecak i spodnie ze stuptutami. Temperatura nawet przyjemna. Zdrowo też wiało choć dla mnie niespecjalnie przeszkadzająco. Za to powrót zapowiada się ciężki.
Trasa, by nie namakać zbyt długo, krótka, przez Będzin. Spokojnie, bez sensacji. Po drodze ze dwóch rowerzystów widziałem więc nie tylko ja walczyłem o poranku.
Na mecie z zapasem 5 min. Światła na Mec-u dalej nieczynne ale coś już przy nich grzebali. Mnie ich niesprawność pasuje bo jakby szybciej się to skrzyżowanie pokonuje.


Powrót w nieco lepszych warunkach niż dojazd do pracy. Tzn. dalej nielicho wieje ale przynajmniej jest sucho i temperatura na plusie.
Trasa na kierunku Dąbrowy Górniczej: Mortimer, Reden, Łęknice, przejazd między Pogoriami, Preczów i Sarnów. Momentami ze wspomaganiem, momentami centralnie na wiatr ale i tak fajnie się jechało.
W domu chwila przerwy na sprawy różne i potem jeszcze standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Zjazd już w ciemnościach. Zauważalnie się ochłodziło.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 19:18 wtorek, 11 lutego 2020 | linkuj Dawał do wiwatu ale i tak lepsze to od deszczu.
gizmo201
| 18:01 wtorek, 11 lutego 2020 | linkuj Ten wiatr to dziś miazga, normalnie zero kultury dla rowerzystów!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!