limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DNPND

Czwartek, 9 stycznia 2020 | dodano: 09.01.2020

Jazda w kropli i miejscami w strumieniu. Ale jakoś, mimo wszystko, przyjemna. Choć dziwna. Bo to styczeń i powinien śnieg padać, a nie deszcz. Jakoś nie potrafię sobie przypomnieć żebym w styczniu jeździł w deszczu.
Zbieram się tak średnio sprawnie i wytaczam o 6:01. Kapie delikatnie, jezdnie zdecydowanie mokre, chyba nie wieje, ewentualnie niezbyt mocno i niezbyt przeszkadzająco.
Trasa dziś przez Będzin by w tej kropli jechać jak najmniej. Nogi podawały tak sobie. Chyba domagają się przerwy na regenerację. Na mecie jestem 2 min. po czasie. Przelot bez sensacji.


Nim ruszam w powrót przestało padać i nawet trochę podsuszyło ale mimo tego nie zdecydowałem się na teren. Tam na 100% było bagno.
Trasa powrotna z tych oklepanych: centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, bieżnia P3, przejazd na P4, Preczów i Sarnów.
Jezdnie lekko mokre ale tak, że spod kół nie leci. Wiało zimnym powietrzem z zachodu. Na szczęście niezbyt mocno.
Powrót niespieszny i spokojny. W domu jeszcze po zachodzie słońca ale już nie za całkowitych ciemności.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!