DNPOND
-
DST
44.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:11
-
VAVG
20.15km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś też rozruch nieszczególny zakończony startem o 6:04. Za to warunki są lepsze niż wczoraj. Zauważalnie cieplej. Drogi lekko wilgotne. Chyba po opadłych mgłach. Zresztą miejscami trafiam jeszcze na strefy o gorszej widoczności.
Czasu mam mniej więcej tyle samo co wczoraj ale warunki lepsze więc mogę lekko wygiąć. Wybieram trasę przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Przejazd spokojny i całkiem przyjemny. Na mecie minuta zapasu.
Dosyć ciepło po południu i nawet całkiem przyjemnie. Od razu uciekam w las zagórski. Dalej tam mlaskato ale mimo tego jedzie się bardzo przyjemnie. Wybywam na Starocmentarnej i kręcę na Graniczną a potem na Łęknice. Bieżnią dotaczam się do przejazdu na P4.
Tu mi się na horyzoncie pojawia króliczek. Za chwilę go doganiam. Jedzie równo 24-25km/h. Nie spieszy mi się więc grzecznie jadę za nim aż nie mijamy Marianek. Coś mnie podkusiło i przed Ratanicami podkręcam tempo do 28-30km/h. Na Mamucie, przy niedoluftowanych kołach i raczej chłodnym powietrzu, które mi nie bardzo pasuje przy pobieraniu tlenu, to trochę ryzykownie ale kawałek udaje mi się ciągnąć w roli króliczka. Potem zostaję wyprzedzony z hasłem "Dawaj na koło!" ale długo się nie utrzymałem. 35km/h przy deficycie tlenu... Lekko zostaję. Chwilowy towarzysz przejażdżki zwalnia i zamieniamy kilka słów. Rozjeżdżamy się przy Kamieniu Ornitologa. On dalej bieżnią a ja odbijam w stronę Kuźnicy Piaskowej.
Potem Dąbie, Brzękowice Dolne i Goląsza Dolna w tempie raczej spacerowym, muśnięcie granic Strzyżowic i zjazd prosto do domu w tempie zdecydowanie żwawym.
Przyjemny i spokojny powrót z pracy.
Kategoria Praca