limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZND

Czwartek, 31 października 2019 | dodano: 31.10.2019

Jak sobie przypomnę, że jeszcze w tym miesiącu jeździłem w krótkich gaciach, to nie mogę przyjąć na spokojnie dzisiejszej pizgawicy.
O 5:30 za oknem ładne, czyste niebo z gwiazdami. O 6:07 mgła jak mleko. Zimno.
Trasę kręcę, jak ostatnimi czasy, przez Sarnów, Preczów, Zieloną, centrum Dąbrowy Górniczej, Mortimer i centrum Zagórza. Wariant spokojny i przy tej widoczności jak najbardziej wskazany. Tempo niespecjalne. Nogi nie chcą już podawać tak wydajnie, jak przy wyższych temperaturach. Do tego niezbyt dobrze wciąga się zimne powietrze. Przekłada się to wszystko na dłuższy przejazd zakończony minutą obsuwy. Trochę pomarzły końcówki dolne.


Powrót dokładnie taką samą trasą jak wczoraj. Przy ładnym słoneczku i chyba nieco wyższej temperaturze niż wczoraj. Szału jednak nie było i już trzeba mi jeździć poowijanym tak, że tylko gęba wystaje.
Zaskakuje mnie na powrocie młyn na drogach. Wszędzie. I na Redenie, i u mnie na wiosce. Gdyby nie to, że śmigałem większość bokami to bym się w korkach wystał za wszystkie czasy.
Po powrocie do domu zostawiam plecak, biorę sakwy i robię zwykłe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Korki dalej się utrzymują. Do sklepu docieram jeszcze za dnia. Wracam już w ciemnościach. W sklepie też było sporo ludzi. Korki nieco mniejsze, ale są.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 16:35 czwartek, 31 października 2019 | linkuj Dużo energii idzie na utrzymanie temperatury zamiast na napęd :-/ Trzeba się z tym pogodzić albo przestać jeździć. Czyli, trzeba się z tym pogodzić...
gizmo201
| 14:10 czwartek, 31 października 2019 | linkuj Ano nogi nie chcą, u mnie jakby w miejscu stały ☹
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!