DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch całkiem sprawny. Start o 6:13. Już po niecałym kilometrze wiem, że z początkiem roku szkolnego na drogach zawitały sieroty w konserwach. Na pustej drodze kobieta wjeżdża mi maską prawie pod łokieć, a potem skręca na stację benzynową po mojej lewej. Nie rozumiem po kiego grzyba dojeżdżała do mnie na centymetry. Trzeba będzie uważać.
Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przy Shellu na Mortimerze ponownie sierota za kierownicą znów wjeżdża mi pod łokieć. Udaje mi się jednak przeżyć dojazd do pracy. Na miejscu z minutą zapasu.
Pogoda słabnie. Jezdnie mokre po nocnych burzach. Jakąś godzinę po dojeździe zaczyna znów grzmieć i padać. Chyba sprawdzą się prognozy i po południu będzie faktycznie chłodniej.
Powrót zaczynam od założenia kurtki tuż po wyjściu. Kapał deszczyk. Krople niezbyt grube ale za to gęsto lecące. I do tego jeszcze zacinało prosto w gębę. Miałem plan, żeby po drodze zrobić zakupy w będzińskim Kauflandzie ale jak mi się w butach zrobiło mokro i zimno to odpuściłem sobie. Powrót, gdzie się dało, chodnikami. Na nich mniej wody stało. Do Będzina kapało. Potem tylko wiało ale przyjemnie specjalnie to nie było. Potem zaczęło znów kropić jak dotarłem do Gródkowa ale mocniejszy opad zaczął się jak już byłem w domu. Ogólnie przejazd spokojny, powolny ale też i zabierający sporo sił. Nogi dość odczuły pogorszenie warunków.
Kategoria Praca
komentarze